Przejdź do głównej zawartości

Gofry z zielonych jabłek...

... w sensie bardzo, bardzo mało dojrzałych... na surowo: niejadalnych. moim zdaniem. nie tylko moim...


Nie mogąc się doczekać młodych, chrupiących, swieżuteńkich, letnich jabłek, rzucam się czasem na samotnie rosnące jabłonki w poszukiwaniu dzikiegoi owocu. Tego roku specjalnie szukac nie trzeba, bo gałęzie wszelkiego drzewa uginają sie od owoców. Jabłonki nie są wyjątkie. Na szczęście. Z drugiej strony, mając taki dostatek owocu, ryzykuję zerwanie zbyt mało dojrzałych i często owoce okazują się faktycznie zbyt mało dojrzałe... Zjeść się nie pozwalają, bo wykrzywiają dzioby tak potężnie swoją cierkością, że obawiam się, czy nie zostanie ten finezyjny wyraz twarzy na dłużej. Nie został jak na razie, ale wolałam jednak resztę zbioru ulokować w wypieku, który nieco przytemperował cierpkość ową. 


GOFRY Z ZIELONYMI JABŁKAMI

1 szklanka mąki owsianej
1 szklanka mąki gryczanej
½ szklanki mąki z ciecierzycy
4 łyżki siemienia lnianego złotego
10 małych jabłek (ok. 350 g)
¼ łyżeczki soli
500 ml wody

Len zmielić na mączkę.
Wymieszać suche składniki.
Z jabłek usunąć gniazda nasienne i bardzo drobno pokroić lub grubo zetrzeć.
Do suchych składników dodać jabłka i 300 ml wody.
Dokładnie wymieszać, odstawić na kilka minut.
Wmieszać resztę wody (używam teraz miksera dla przyspieszenia procesu, ale i dlatego, że mam nowy mikser i lubie go używać ;-)).

Piec gofry po 13 minut.
Odparować, choć gorące są najsmaczniejsze.


A jeszcze posypane cynamonem...
A jeszcze z kremem cytrynowym z tofu...
I paćnięte na wierzchu powidła śliwkowe...
... i kawałki świeżych śliwek...


Gdzież ta chusteczka??? Nie, nie płaczę, ocieram usta... Nie, nie po gofrach! Piszę posta teraz, gdy nawet zapach po nich znikł... Ale zielonych jabłek nie koniec jeszcze. Nadszedł czas antonówek. Jeszcze cierpko zielone czyli idealne do gofrów. A syn właśnie narwał całą reklamówkę. Rzecz jasna, nie reklamówkę narwał, ale jabłka w ilości przekraczającej daleko możliwości logistyczne samych dłoni. Choćby i wyrośniętego... hm... prawie trzydziestolatka.. (jej, ale ja wiekowa dama jestem!). Dobrze, że ten wyrośnięty osobnik ma w głowie praktycznie poukładane i na owocowe łowy z torbami chodzi. Tak sobie od razu obieram, córcia zerwała resztke aronii i w garnku juz powoli zaczyna bulkać dżem. Ten najsmaczniejszy. Aronia, jabłko i... pikantny cynamon klik. Niestety, dalhini brak, ale użyłam zwykłego i odrobinę świeżo zmielonego pieprzu. Zamiast pirosa, użyłam antonówki z reklamówki (;-)). Zobaczę, co wyjdzie, a na razie łapki wycieram po kolorowym soku z aronii...

100 g gofrów to: 239 kcal
5.1 g tłuszczu
38.8 g węglowodanów
8.8 g białka

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d