Przejdź do głównej zawartości

Ciasto drożdżowe ze śliwkami z jagły i batatów

Wstałam wcześnie rano i musiałam, absolutnie musiałam zrobić drożdżówkę ze sliwkami....


Codzienne spacery stały się moją codziennością. Gdy pomyślę, że przeprowadzając się z centrum miasta na tereny zielone marzyłam tylko o ciszy i słonecznym podwórku, na którym będę mogła swobodnie opalać swoje kończyny latem, wpadam w pewien popłoch. Rozmiar zmian mojej psyche i soma okazał sie tak ogromny, że nie mieścił się w mojej skromnej wizji przyszłości. Jako dwudziestoparolatka uważałam bowiem swój charakter za stabilny, upodobania mocno ugruntowane a plany życiowe opracowane w sposób co najmniej doskonały... Rodzina uszczęśliwiona wspólnym życiem, perfekcyjnie urządzony i utrzymany dom, popołudniowe herbatki z sąsiadami, studiowanie pasjonujących zagadnień wieczorami i wszechstronny rozwój każdego członka rodziny, aż do satysfakcjonującego finału człowieka sytego dni. Dla spacerów w tej rozpisce miejsca było brak. Co tam brak miejsca! Nie było nawet mikrośladów ich istnienia. Owszem, wizja eleganckich spacerków w zamaszystej spódnicy z głębokim wózkiem pod dłońmi odzianymi w miękkie rękawiczki po romantycznych zakamarkach miejscowego parku (skąd do głowy wpadł mi park na naszych terenach zielonych to pojęcia nie mam...) snuł się po mym umyśle nieco smętnie, ale wędrówki po kilka kilometrów??? Mój mąż owszem, lubił sobie tak wędrować. Parków natomiast nie lubił. Tak więc z pierworodnym naszym mąż włóczył się po lasach i łąkach a ja w tzw. międzyczasie autobusem turlałam się do najbliższego miastowego parku, by przez kwadrans przejechać ów park. Z uczuciem spełnienia (i torbą zakupów spożywczych) wracałam do domu i swojej ulubionej lektury, by z dziecięciem na rękach rozpalać ogień pod węglową kuchnią i upichcić coś niecoś na posiłek. Ciesząc się ogromnie, że dziecię moge nakarmić swą własna piersią szybciej, efektywniej i wygodniej posiłkiem o odpowiedniej temperaturze i o wyznaczonej przez dziecię porze. Na obiad z kuchni węglowej bowiem należało poczekać dobrą godzinę (jakość węgla była beznadziejna i sama woda na zupę wymagała ponad godzinę, by zechcieć bulgnąć niemrawo). Warunki jednak uległy potężnym zmianom i dysponując kuchnią gazową a nie dysponując możliwością spędzania czasu na miłej lekturze w wygodnym kącie, wyruszyłam na spacery bardziej plenerowe. Okazały się przyjemną rozrywką i niespodziewanie (dla mojej duszy mieszczucha, bo dusze zielone są zdecydowanie bardziej światłe w tym zakresie) odkryłam dzikie zasoby niesamowicie smacznych owoców. Nie, nie myślę o tarninie, ani o czarnym bzie, nawet nie o jagodach (u nas akurat żałośnie rzadko rosnącej), ale o jabłkach, gruszkach, wiśniach, śliwkach (prawdziwe węgierki!!!), agrestach, porzeczkach, malinach i soczystych, aromatycznym cudownych jeżynach... Z jednej z takich wypraw terenowych przyniosłam woreczek śliwek. Lekko kwaskowe, ale już słodkie i aromatyczne. O bardzo zwartym miąższu błagały o zaszczytne miejsce w letniej drożdżowce. Nie mogłam odmówić i z samego rana korzystając z ugotowanego dzień wcześniej (tak na wszelki wypadek ;-)) batata poczyniłam ciasto siostrzane do kołoczyków, ale upiekłam w formie drożdżówy, co się zowie wielka.


DROŻDŻOWE CIASTO ZE ŚLIWKAMI Z JAGŁY I BATATÓW
foremka 21 x 25 cm

350 ml mleka sojowego
3 łyżki soku z cytryny (45 ml)
400 g ugotowanego na parze batata
5 łyżek cukru kokosowego (50 g) lub innego słodzidła
3 łyżeczki świeżych drożdży (18 g)
350 g + 1 łyżka mąki jaglanej
4 łyżki nasion lnu złotego (40 g)
25 słodkich, dojrzałych śliwek (ok. 600 g)
2 spore szczypty soli
1 łyżeczka cynamonu


Mleko wymieszać z sokiem cytrynowym. Odstawić, aż lekko skwaśnieje.
Batata obrać, pokroić w kostkę i ugotować na parze (10 - 15 min).
Drożdże wymieszać z1 łyżką cukru kokosowego, aż się rozpuszczą, dodać 1 łyżkę mąki jaglanej, wymieszać. Odstawić pod przykryciem.
Len zmielić na mączkę.
Śliwki oczyścić, podzielić na połówki i wypestkować.
Batat zmiksować ze skwaśniałym mlekiem i 3 łyżkami cukru (jedną zostawić do posypania ciasta na wierzchu).
Dodać sól i miksować (najlepiej końcówkami do ciast) lub mieszać ręcznie dodając stopniowo rozpuszczone drożdże i resztę mąki wraz ze zmielonym siemieniem.
Foremkę posmarować olejem kokosowym lub wyłożyć papierem do pieczenia, wyłożyć ciasto, rozłożyć połówki śliwek, posypać cynamonem i odłożoną łyżką cukru kokosowego.
Przykryć, odstawić do wyrośnięcia.
Piec 50 minut w 180⁰C.
Wystudzić.
Smacznego!



Jeśli bataty są bardziej żółte, będzie to widoczne w kolorzy ciasta. Jeśli znajdziecie bataty fioletowe, ciasto będzie miało kolor purpurowy.
Takie samo ciasto piekłam i z innymi owocami. Zmieniałam jedynie dodatki. Brzoskwinie poszły z cytrynową lub pomarańczową skórką (najciekawiej, gdy starte cytryny czy pomarańcze zamrożone! ) a czereśnie z porzeczkami i kardamonem. Bardzo smacznym dodatkiem są również posiekane orzechy laskowe...




Komentarze

  1. witam, czy to ma być kwaśne mleko czy jakies inne i ile mleka dodac do miksowania z batatem? dziękuje z gory za informacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używam mleko według przepisu czyli podane 350ml sojowego zwykłego, zakwaszam je 3 łyżkami soku z cytryny i tak zakwaszone miksuję z batatem i cukrem. Mam nadzieję, że pomogłam :-)

      Usuń
  2. Zrobiłam. W trakcie wyrabiania obawiałam się, że finalnie będzie za suche (porównywałam do konsystencji ciasta na chleby bezglutenowe), jednak wyszło dobrze. Konsystencja upieczonego ciasta jest dość ciężka, ale równomiernie napowietrzona. Ciasto piekłam żadnych owoców. Dodałam łyżeczkę cynamonu. Użyłam łusek babki zamiast siemienia.

    Wydaje mi się, że to może być bardzo dobra baza do piernika. Ciasto można bez problemu przekroić w celu przełożenia powidłami, nie kruszy się. Następnym razem na pewno dodam solidną porcję przyprawy do piernika. Być może też pikantność tych przypraw zdominuje zupełnie ten charakterystyczny posmak jagły.

    Wykonałam też kiedyś piernik gryczany z Pani bloga, ale zupełnie mi nie podszedł smakowo, choć kaszy gryczanej i mąki używam bardzo często. Nie przeszkadza mi smak gryki w chlebie, naleśnikach, ale w tym pierniku to mi jakoś nie grało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile łuski Pani użyła? W zasadzie nie zastępuję nią siemienia, bo w lnie jest fajny tłuszcz i zdecydowanie słabiej zagęszcza, więc łuski dodałabym przynajmniej o połowę mniej.

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d