Jest cudowne, cieplutkie lato. Nie za często tak bywa, choć coraz częściej. Nie powiem, żeby mnie to jakoś bardzo martwiło. Cieszy słoneczko, bo jesienią i zimą jest go coraz mniej. Teraz ładuję słoneczne akumulatory, nasycam ciało i umysł a pomagają w tym przezornym przedsięwzięciu kolorowe owoce bogate w beta karoten, których mamy tego roku niesamowitą obfitość. Nawet brzoskwiń uprawianych na naszym terenie jest w bród! Smakowo nie wszystkim pasują, bo skórka twardsza, bardziej cierpka, miąższ mniej słodki i... ma bogatszy smak a nie wszystkim ten rodzaj bogactwa odpowiada. Jednak w przetworach rodzima brzoskwinia nie ma sobie równych! Tego roku zrobiłam kilkadziesiąt słoików brzoskwiniowego dżemu z imbirem. Nie dodawałam cukru nic a nic, bo owoce nabierają takiej słodyczy, że dosładzacz jest zupełnie zbędny. Dodatkowo gęstnieje szybko i zachowuje wspaniały kolor (w odróżnieniu od dżemu z importowanych). Polecam.
DŻEM lub mus BRZOSKWINIOWY
3 kg brzoskwiń (najlepsze są krajowe)
spora szczypta soli
2 łyżki mielonego imbiru
Owoce dokładnie umyć, usunąć pestki, pokroić w kostkę, posolić i przełożyć do garnka o grubym dnie, nieco pomiętosić dłońmi.
Powoli podgrzewać dodając w miarę potrzeby po 1 - 2 łyżki wody.
Dusić owoce aż do uzyskania pożądanej konsystencji, często mieszając (pod koniec bardzo często/bez przerwy).
Dodać imbir i gotować mieszając jeszcze kilka minut.
Do wyparzonych i osuszonych słoików szybko nakładać owoce (zachowując brzegi czyste) do wysokości ok. pół cm od górnej krawędzi słoika i natychmiast zakręcać.
Odstawić do góry dnem do zupełnego ostygnięcia.
Dodanie odrobiny soli na starcie i powolne podgrzewanie owoców to zabieg janginizacji, który pozwala wyciągnąć maksimum aromatu i smaku z brzoskwiń. Nie jest konieczny, ale bardzo zalecany.
Osobiście brakuje mi czasu i cierpliwości, by gotować owoce ponad trzy godziny... Najczęściej po tym czasie używam najzwyklejszego tłuczka do ziemniaków i w prymitywny (ale jakże skuteczny i przyjemny) sposób miażdżę oporne na rozgotowanie i odparowanie cząstki. Dość szybko wtedy uzyskuję upragnioną gęstość 😊
Dopiero w tym momencie dodaję imbir, by zachować jego aromat i charakter na dłużej. Takie brzoskwinie moja córcia wyjada łyżką... z garnka, jak nie zauważę lub zostawiam jej miskę przetworu do bieżącego zużycia czyli przy najbliższej okazji wyczyszczenia michy do zera absolutnego... próżni wręcz... 😉 Nie jestem fanem mazistych owocowych przetworów. Wolę je soczyste i wilgotne, stąd kończę przeróbkę na etapie dżemiku na kształt musu. Oszczędzam czas i... wartości owoców skracając czas podgrzewania. Oszczędzam też pieniądze, bo gazu zużywam mniej. Również zdrowie oszczedzam, bo krajowe brzoskwinie nadal są mniej pryskane niż importowane!
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)