Przejdź do głównej zawartości

Zupa gulaszowa z letnich warzyw

Latem nie mam ochoty na ciężkie posiłki. Chyba, że leje i jest zimno. Jednak w tym roku lato jest wyjątkowo słoneczne i pogodne. W ogrodzie wszystko rośnie jak szalone. Łacznie z chwastami, ale w końcu to są przydatne zioła, więc uczę się je akceptowac i szanować. Idzie mi nieźle, bo pokrzywy sięgają juz kolan a na grządkah z zieloną pietruszką trudno ją wypatrzec pośród... nie wiem nawet czego. Zaczęłam podejrzewać, że pietruszka odeszła w kraine wspomnień, jednak po bliższym przyjrzeniu się zieloności dostrzegłam jej całkiem dorodne listki. Czytałam niedawno, że rosliny nie lubią pielenia. Dlaczego? Bo z rosnącymi po sąsiedzku nieoczekiwanymi gośćmi łączy je swego rodzaju biochemiczna więź. Całkiem fizyczna również, a nawet mikrobiologiczna. Jak widać ma to być nie nitka porozumienia, ale gruba lina, której zerwanie wpływa destrukcyjnie na zasiewy. Ten rok stał się więc rokiem eksperymentowania. Pielę minimalnie, koszę... nie koszę. Raz skosił część trawnika mąż i to wszystko. Nie wiem, czy to zasługa pogody czy szacunku do wspomnianej więzi/liny, ale faktem jest, że plony sa tego roku wyjątkowo zdrowe. Jedynie zasadzone w donicy pomidory dorwała zaraza ziemniaczana. Jednej z donic, której podlewanie nieco zaniedbałam. Mea kulpa. W dwóch pozostałych donicach pomidorki dojrzewają systematycznie i są zdrowe. 
W takich warunkach najlepiej smakują sałatki. Mogą być z chlebem lub grzankami. Wytrawne gofry tez się sprawdzą. Jakoś jednak mi tęskno się zrobiło za zupą... gulaszową. Brzmi ciężko i rozgrzewająco, ale używając do jej przygotowania letnich, młodych warzyw sprawiłam, że zupa wyszła bardzo przyjemna, wrzywa lekko chrupiące, tofu przesiąknięte bogactwem smaku i aromatu oddaje wapń konsumentom wzmacniając ich układ kostny bardzo skutecznie. Doskonała na ciepło i na zimno. Z pajdą chleba koniecznie!



ZUPA GULASZOWA Z MŁODYCH WARZYW
4 porcje

3 ziemniaki (300 g)
1 marchewka (70 g)
1 mała pietruszka (30 g)
1 cebula (60 g)
2 gałązki selera naciowego (120 g)
główka czosnku (15 g)
3 papryki (400 g)
2 patisony (380 g)*
1 cukinia (200 g)
5 suszonych pomidorów (30 g)
kostka tofu naturalnego (280 g)

2 łyżki słodkiej papryki mielonej
1 łyżeczka papryki wędzonej
1 łyeczka kozieradki mielonej
¾ łyżeczki soli (lub do smaku)**
½ łyżeczki oleju kokosowego***
2 łyżki koncentratu pomidorowego (66 g)
1 łyżeczka płatków czosnkowych (niekoniecznie)
kilka płatków chili (dla miłośników ostrości)
1 łyżeczka pieprzu ziołowego

W garnku o grubym dnie poddusić na oleju cebulę pokrojoną w piórka.
Dodać pokrojoną w grubą kostkę paprykę i dusić 2 minuty mieszając.
Dodać plasterki marchewki i pietruszki oraz ziemniaki pokrojone w grubą kostkę, dusić następne 5 minut.
Dodać mieloną paprykę, kozieradkę, suszone pomidory pokrojone w paski i tofu, zalać wodą tak, by przykryła warzywa i dusić 10 minut.
Dodać pokrojone w grubą kostkę patisony i plasterki selera, dusic następne 10 minut.
Dodać pokrojoną w grubą kostkę cukinię, posiekany czosnek, pieprz ziołowy, chili, sól i koncentrat pomidorowy, dusić do miękkości ziemniaków.
Spróbować i doprawić solą i pieprzem wedle potrzeby.
Podawać z pajdą dobrego chleba (u mnie jaglany).

100 g zupy to: 25 kcal
0.5 g tłuszczu
4 g węglowodanów
1.5 g białka


* Patisony można zastąpić kabaczkiem lub dodatkową cukinią.

** Ilość soli zależy głównie od słoności suszonych pomidorów.

*** Olej kokosowy można zastąpić rzepakowym tłoczonym na zimno, gdyż one dają delikatny smak podobny do maślanego.


Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...