Przejdź do głównej zawartości

Słodkie omega 3! z myślą o pani Ewie ;-)

Dla większości zjadaczy, wyjadaczy i podjadaczy lubioną częścią jedzenia są słodkości. A w kuchni roślinnej czeka nas niespodzianka: obfitość ZDROWYCH słodyczy. Już dzióbki się śmieją? Mój też :-DDD
Dzisiaj chciałabym się podzielić odkryciem miłych dla podniebienia właściwości siemienia lnianego. To, że można z niego uzyskać glut, wiemy wszyscy. Ale możemy uzyskać też apetyczny słodki ciągutek, wiemy już też! Jeśli nie użyjemy wysokiej temperatury przy suszeniu nasion, oszczędzimy sporą część kwasów omega 3 tak unikalnych i niezwykle cennych dla naszego organizmu. Pamiętajcie jednak koniecznie o krojeniu uzyskanej "tabliczki" na malutkie kawałeczki. W ten sposób damy szansę innym na spróbowanie "smacznych omega 3", bo głupio pochłonąć naraz kilkanaście kawałków... Zmniejszanie porcji generalnie jest sprytnym sposobem ograniczania ilości spożytych kalorii. Jeden z dietetyków rekomendował zmniejszanie rozmiaru talerza... Gdyby nie pomogło, radził odkładać łyżkę/widelec po każdym kęsie... jeśli i to nie spowoduje zmniejszania obwodu talii/bioder/rozmiaru jeansów/...?, radził jeść pałeczkami... Jeśli jednak i to nie pomoże, zalecał jedzenie...jedną pałeczką - zawsze skutkuje :-DDDDDD
Niestety w przypadku ciągutek zdecydowanie ta metoda się nie sprawdza. Trzeba kroić na malutkie kawałki, nie ma wyjścia.

CIĄGUTKI Z POLEWĄ KAROBOWĄ


350 ml siemienia lnianego złotego
150 ml rodzynek niesiarkowanych
1 soczysta pomarańcza
3 solidne łyżki masła orzechowego
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżka słodzika (ewentualnie)
szczypta soli

Siemię podsuszyć na małym ogniu bez tłuszczu tylko do momentu aż zacznie wydzielać przyjemny zapach. Odstawić do ostudzenia.
Rodzynki zalać wrzątkiem, przepłukać, odcedzić. Zalać sokiem pomarańczowym, dodać miąższ z wyciskacza albo wygrzebać łyżeczką. Odstawić na kwadrans. Zblendować na gładko.

Siemię zmielić. Wszystkie składniki wymieszać. Uzyskamy plastyczną masę. Spróbować, czy stopień słodkości nam odpowiada. Ewentualnie dodać słodzika. Pamiętajcie, że będzie jeszcze polewa! Z masy uformować coś w rodzaju tabliczki czekolady. Odstawić do lodówki. 

POLEWA KAROBOWA

4 łyżki oleju kokosowego tłoczonego na zimno
2 łyżki karobu
½ łyżeczki cykoriady* albo 1 łyżeczka esencji z kawy zbożowej**
2 łyżki ulubionego słodu (np. syrop z agawy, klonowy, ksylitol trzeba zmielić na puder)
szczypta soli

Olej włożyć do niewielkiego słoiczka i odstawić na kaloryfer (zimą) albo słońce (latem) lub po prostu do garnka z gorącą wodą (kiedykolwiek ;-)). Gdy się roztopi, dodać resztę składników i wymieszać energicznie wstrząsając zakręconym słoiczkiem. Odstawić na 5 minut.
Ciągutkową tabliczkę wyjąć z lodówki, zalać polewą. Odstawić do stężenia polewy. Pokroić ostrym nożem na MAŁE, malutkie, malusieńkie kawałki o ulubionych kształtach.
Można udekorować owocami goji, kokosem, kropelkami cykoriady, posiekanymi orzechami, i czymkolwiek lubicie.

*Cykoriada to esencja kawy z cykorii dostępna w niektórych sklepach ze zdrową żywnością lub...rossmanie...gorzka i słodkawa jednocześnie...zdrowsza opcja kawy.

**Esencję kawową uzyskamy gotując 5 łyżek kawy zbożowej tradycyjnej (np. kujawianka) w 200 ml wody przez 5 – 6 minut i odcedzając płyn przez gęste sitko.


Komentarze

  1. Mniam!!! Wygląda rewelacyjnie i tak słodziutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smakuje tak słodziutko...jak się posłodzi ;-) Wielki plus domowej produkcji :-D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d