Przejdź do głównej zawartości

Nowe oblicze brukselki, jakże potężne w mocy

Czy wiecie, jakie możliwości redukowania zagrożenia nowotworem ma brukselka? Tak, nasza zwykła, zaniedbywana kulinarnie brukselka. Do niedawna sama nie lubiłam jej smaku. Jadałam głównie jako część zupy lub warzywo do obiadu. Tzn. próbowałam jeść... z kiepskim skutkiem, bo jakoś w gardle stawała i ani rusz dalej... Cóż, widać nie tylko dzieci mają z nią problem ;-)
O warzywie zapomniałam aż do pewnego wykładu o jedzeniu w walce z rakiem. Kapusta brukselska okazała się w tej dziedzinie MOCARZEM! Dowiedziałam się też, że część jej anty kancerogennego potencjału jest tracona w wyniku obróbki cieplnej, więc zdecydowałam się poszukać sposobu wykorzystania jej w stanie naturalnym. I tak powstała surówka z brukselki. Zadziwiające, ale posmakowała nie tylko mnie! Na własnej skórze przekonałam się, jak bardzo mogą zmienić się upodobania kulinarne. Nie są one wcale właściwe danej osobie, raczej właściwe pewnemu schematowi życia. Nie lubię schematów, sztywnych form ani zwyczajów kultywowanych tylko dlatego, że tak było "zawsze" (czasem to zawsze trwa ... kilka lat ;-)).
Będąc konsekwentnym w kwestii jedzenia trzeba by sięgnąć do samego POCZĄTKU. Wtedy, jeśli wierzymy w powstanie człowieka z ... pierwotnej zupy - konsekwentnie: żyjmy energią ;-)
jeśli zaś w stworzenie przez Boga, jedzmy roślinki:
"(...) rzekł Bóg: Oto daję wam wszelką roślinę wydającą nasienie na całej ziemi i wszelkie drzewa, których owoc ma w sobie nasienie: niech będzie dla was pokarmem!" 1 Moj. 1:29

Zadziwiające, ale okazuje się, że tego rodzaju konsekwencja prowadzi do silnego połączenia kuchni z ...wiarą. Ciekawe, prawda?

Piękne jest, że niezależnie od wiary, brukselka ma przyjazny człowiekowi i jego zdrowiu skład, który każdy może wykorzystać (i jak nie wierzyć, że Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia :-D). Oto jedna z jej odsłon:


SURÓWKA Z BRUKSELKI

15 brukselek
10 cm kawałek białej części pora
8 suszonych pomidorów bez zalewy
2 małe kiszone ogórki domowej roboty

2 łyżki pestek dyni
1 łyżka soku z cytryny
1/4 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki pieprzu ziołowego



Pomidory zalać gorącą wodą, odstawić. Brukselki obrać z wierzchnich liści i drobno poszatkować, posypać solą i wymieszać delikatnie ugniatając. Ogórki pokroić w drobną kostkę, pora w ćwierć-plasteki. Pestki podsuszyć/podprażyć na suchej patelni.
Pomidory odsączyć, pokroić w cienkie paseczki.*
Wszystkie składniki dokładnie wymieszać i odstawić surówkę do lodówki na minimum 1 godzinę, aby smaki się przegryzły.



* Jeśli wodę z pomidorów chcemy użyć do sosu, zupy lub pasty/pasztetu, dobrze jest wcześniej umyć pomidory pod bieżącą wodą z ewentualnych zanieczyszczeń różnego rodzaju. Ja zmiksowałam ją razem z kilkoma łyżkami wody z ogórków, ugotowaną ciecierzycą, kawałkiem tofu i przyprawami jako sos "beszamelowy" do zapiekanki warzywnej.

Surówkę podałam jako przystawkę do racuchów z pieczarkami na zakwasie. Pycha :-D

Komentarze

  1. Wczoraj nabyłam brukselki na surówkę :) Nigdy nie próbowałam takiej nieugotowanej, a własnie się okazało, że jest o niebo lepsza!!! Ślicznie dziękuję za ten przepis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sekrecie zdradzę, że właśnie otworzyłam pierwszy słój z eksperymentalną brukselką...kiszoną... Ma intrygujący smak, choć zapach jest hmmmm... kimchi na pewno pachnie bardziej intensywnie ;-)

      Usuń
  2. A co to za racuchy z pieczarkami na zakwasie? Brzmi niesamowicie smacznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadprodukcję zakwasu i kombinuję z nim różne pyszności. Racuchy są doskonałe. Jutro może się uda wrzucić przepis na bardziej tradycyjne z jabłkami (mam do nich zdjęcia ;-)) a przy najbliższej okazji dopracuję i obfotografuję te z pieczarkami.

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i