Przejdź do głównej zawartości

Granola z truskawkami

Granola jest produktem doskonałym! Na śniadanie zalana mleczkiem daje energię na dobrych parę godzin. Na deser z musem owocowym słodko finalizuje ucztowanie. Na kolację do posypania koktajlu przyjemnie chrupie. Jest fantastyczna jako spód do ciast (np. z masłem orzechowym) i posypka do lodów. Genialna funkcjonalność. Ulubionymi są wciąż surowa gryczanata z goi albo taka sama , ale z dodanymi posiekanymi suszonymi morelami zamiast owoców goi. Jednak końcówki sezonu truskawkowego nie można lekceważyć i musiałam (musiałam, musiałam, MUSIAŁAM...) koniecznie wypróbować te wspaniałe owoce jako motyw dla granoli... :-) Tak więc tym razem poszłam na całość. Nie tylko w kwestii ilości truskawek, ale i...suszenia... Efekt?


GRANOLA PODWÓJNIE TRUSKAWKOWA

500 g płatków owsianym grubych
po jednej garści: słonecznika, sezamu, orzechów włoskich, laskowych i nerkowców, migdałów i chipsów kokosowych
600 g świeżych truskawek
laska wanilii - ziarenka lub spora szczypta sproszkowanej
sok z połowy cytryny
60 ml oleju rzepakowego
8 daktyli namoczonych lub świeżych
½ łyżeczki soli

Sok z cytryny, olej, daktyle, sól i połowę truskawek zmiksować na mus.
Orzechy włoskie rozgnieść w palcach.
Migdały, orzechy laskowe i nerkowce pokroić na mniejsze kawałki.
Drugą połowę truskawek pokroić na ćwiartki.
Suche składniki wymieszać w sporej misce.
Dodać mus, wymieszać bardzo dokładnie.
Dodać truskawki w kawałkach, wymieszać już delikatnie.
Piec 20 minut w 160⁰C, mieszając kilka razy.
Dosuszyć w 90⁰C, mieszając co jakiś czas tak, żeby granola była prawie sucha.
Przechowywać w lodówce w szczelnie zamkniętym pojemniku.


 Aż łyżki tańczą z miłości do truskawek ;-)


Swoją dosuszyłam na amen, co oznacza, że trzeba się napracować szczękami, żeby nie podrapać przełyku łykając niedogryzione kawałki... i tak zmuszam rodzinkę do porządnego gryzienia a jednocześnie obniżam ilość spożytych kalorii. Człowiek na co dzień nie zdaje sobie sprawy z tego, ile mniej może zjeść i przeżyć ;-) Niech będzie to alternatywna metoda odchudzania poza zmniejszaniem rozmiaru talerza, jedzeniem kulturalnie kompletem sztućców (zanim zdecydujemy co i czym jeść, obrzydnie nam jedzenie ;-)), używaniem pałeczek zamiast łyżki i widelca albo (pomysł prof. Johna Scharffenberga) używanie tylko JEDNEJ pałeczki :-D
Genialnie skuteczne metody, prawda? ;-)

Jeśli macie nadal ochotę spróbować, upieczcie kawałki truskawek osobno (na jedną porcję, bo taka wersja nie nadaje się do przechowywania) albo dodajcie liofilizowane (doskonałe do przechowywania a w czasie jedzenia rozpływają się w ustach :-)). Ja pozostanę przy suszonych, bo upodobanie do chrupania tkwi we mnie na mur... :-D

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...

Gdy agar nie sprawdził się w dżemie

W czasie lata zaszalałam z przetworami i zapełniłam piwnicę słoikami po sufit (dość niski, ale jak to brzmi ;-)). Testowałam dżemy zagęszczane agarem  i zamiast gotować owoce długimi godzinami mogłam gotować kilkanaście minut. Działało bardzo dobrze. Dżemy były smaczne, dość gęste i aromatyczne. Problem pojawił niedawno tj. po kilku miesiącach przechowywania. Część dżemów się nieco... rozpłynęła... Czyli stała się po części płynna. Agar przestał działać. Zadziwiające, że dotyczyło to zjawisko tylko części słoików. W reszcie dżem pozostał tak gęsty, że nie opadł po odwróceniu słoika i nie opada nadal. Najwyraźniej to dżem z wyższych sfer i zachowuje się bardzo adekwatnie... :-) W części słoików wyraźnie grawitacja ściągnęła sok w strefy dolne a nakryłam ją, gdy akurat naszym baaardzo młodym gościom smażyłam naleśniki i goście owi zażyczyli sobie smarować je dżemem truskawkowym właśnie. Potrzebowałam więcej niż jednego słoika, sięgnęłam głębiej i... wyciągniętym dżemem (na z...