Przejdź do głównej zawartości

"Tacosy" lniane surowe

Dla czytelników bloga nie jest tajemnicą moje upodobanie do używania siemienia lnianego w różny sposób. To ziarenko doskonałe. Zawiera imponującą ilość kwasów tłuszczowych omega 3, ale i sporo błonnika, lignany i jest po prostu smaczne! Jak więc nie korzystać z tego dobrodziejstwa natury? A można je zajadać na surowo, pieczone i gotowane. Najwięcej wartości posiada najpierw namoczone a później przerobione bez użycia wysokiej temperatury. Czyli na przykład w formie surowych tacosów, gdyż te tradycyjne są potwornie tłuste a czasem ma się ochotę coś chrupnąć z dobrym dipem albo serkiem albo powidłem albo... nie, mydłem jednak nie... ;-) Choć te zdrowe wegańskie nie szkodzą nawet przy użyciu wewnętrznym :-D 



SUROWE TACOSY LNIANE  Z SZAŁWIĄ I CZOSNKIEM NIEDŹWIEDZIM
2 blaszki

1 szklanka siemienia lnianego brązowego (może być i złote)
7 całych suszonych pomidorów (bez oleju)
¾ szklanki wody przegotowanej do namoczenia + dwie szklanki do płukania pomidorów
1 torebka herbatki z szałwii
¼ łyżeczki mielonej kozieradki
⅛ łyżeczki wędzonej papryki
1 łyżeczka suszonego czosnku niedźwiedziego

Pomidory przemyć z soli w przegotowanej wodzie i pokroić w paseczki.
Siemię z pomidorami wymieszać, zalać wodą i odstawić na kilka godzin do namoczenia (u mnie stały... 24 godziny... tak wyszło... było o.k.)
Zblendować z resztą składników tak, by ⅓ siemienia została cała.
Masę rozsmarować na papierze do pieczenia na grubość 2 - 3 mm.
Delikatnie "naciąć" tępą stroną noża kształty, które chcemy, by nasze tacosy miały.
 Wstawić do piekarnika i suszyć w temperaturze do 50⁰C przez 3 godziny z uchylonymi drzwiczkami. Potem dosuszyć w temperaturze około 40⁰C dalsze 3 - 7 godzin.
Podzielić na sztuki i przechowywać w zakręconym słoiku nawet do 2 tygodni (dłużej nie wytrzymałam i zjadłam te eksperymentalne... ;-))


Można również użyć suszarki do owoców. Wtedy suszyć 8 - 12 godzin obserwując stopień wysuszenia, bo te urządzenia uzyskują bardzo różne temperatury i możemy dostać po 12 godzinach tacosy wilgotne w środku lub rozsypujący się w dłoniach wiórek...

Podawać z delikatnymi pastami (np. fasolowa) lub roślinnymi serkami (np. fermentowany z nerkowców stąd - pycha!).


Nie jadam ich jako przekąski, bo staram się jednak jadać tylko główne posiłki, ale zamiast pieczywa na śniadanie lub kolację. Czasem po obiedzie ... jako raw wersja francuskiej deski serów :-D
Smakuje równie wyśmienicie, ale pachnie... o niebo lepiej! ;-)

Komentarze

  1. Te "Tacosy" wyglądają bardzo apetycznie. Biorąc pod uwagę ich wartość odżywczą jestem zdecydowany wykonać je w najbliższy weekend. Konrad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę z tego pozytywnego odżywczo podejścia do tacosów :-) Będzie mi miło przeczytać, jak się udały. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i