Przejdź do głównej zawartości

Orientalna surówka z kolorowej kapusty pekińskiej

Po birmańskim tofu z ciecierzycy (klik) musiała przyjść kolej na sałatkę imbirową z wykorzystaniem tegoż kulinarnego odkrycia. Sałatka jest tradycyjnym daniem Mjanmaru (to Birma inaczej), którego odsłon funkcjonuje tyle, ile osób ją przygotowujących. Podstawą jest kapusta (bywa różna...), imbir (tu na szczęście wybór mniejszy ;-)), strączki (prażona ciecierzyca, soczewica, bądź mieszanka) lub ciecierzycowe tofu (zazwyczaj smażone w głębokim tłuszczu). To prawie jak nasza polska sałatka jarzynowa z majonezem. Co dom to inny smak, inne składniki, ale od pierwszego spojrzenia wiadomo, że to ta sałatka. A skoro jest taka dowolność sankcjonowana kulturowo, to sobie spolszczyłam przepis a nawet sfasolkowałam ;-) czyli tradycyjna sałatka birmańska według swojsko z fasolką. Wersja fit, zdrowa i świeża. Zapraszam do wypróbowania. Warto! Dobrze przygotować ją dzień wcześniej i pozostawić w lodówce, by smaki zdążyły się przegryźć i zgrać.


BIRMAŃSKA SAŁATKA IMBIROWA
6 porcji

½ zwykłej kapusty pekińskiej
½ czerwonej kapusty pekińskiej
 ½ czerwonej cebuli
kawałek świeżego imbiru wielkości kciuka
sok z ½ solidnej cytryny
3 ząbki polskiego czosnku* lub 1 łyżka płatków czosnkowych
6 czubatych łyżek  ugotowanych bądź skiełkowanych strączków (u mnie skiełkowana soczewica zielona drobna) ewentualnie tofu z ciecierzycy**
1 czubata łyżka białego sezamu
1 - 2 łyżki dobrej oliwy z oliwek do smażenia (niekonieczne)
2 łyżki oleju lnianego tłoczonego na zimno ***
1 łyżka sosu balsamicznego (u mnie kokosowy)
sól, pieprz do smaku
do ozdoby zielona cebulka, posiekane prażone fistaszki, zielona pietruszka lub koper drobno posiekane

Pokroić imbir w cieniutkie słupki, zalać sokiem z cytryny i odstawić na kilka godzin (nawet cały dzień) do lodówki.****
Kapustę pokroić w cienkie paseczki, cebulę z piórka.
Sezam podprażyć na suchej patelni bardzo delikatnie, przesypać do miseczki.
Na tej samej patelni podprażyć strączki do chrupkości, ewentualnie dodać odrobinę oliwy.
Można też na patelni podprażyć pokrojone w słupki tofu lub upiec na suchej blaszce w piekarniku doprawiając solą, pieprzem i odrobiną oliwy.
Do dużej miski włożyć kapustę, cebulę, imbir z sokiem, wymieszać.
Dodać czosnek, strączki i sezam, posolić, doprawić sosem balsamicznym, solą, pieprzem i wymieszać.
Odstawić na minimum 30 minut.
Przed podaniem posypać drobno posiekaną pietruszką, paskami zielonej cebulki i pokruszonymi prażonymi na suchej patelni fistaszkami.

* Ważne, by czosnek był polskiej uprawy, ze względu na smak i ostrość. Chińskie, a nawet hiszpańskie nie sprawdzają się zupełnie.

** Ja dodaję zarówno soczewicę, jak i kawałek tofu ok. 50 g. Tofu, jeśli jest przygotowane według tego przepisu (wersja z mąki ciecierzycowej) dzień wcześniej lub tego samego dnia będzie się nawet rozpływać w czasie pieczenia, stając się bardzo podobne w smaku i konsystencji do... jajka... Z czasem przechowywane w lodówce twardnieje i "puszcza" wodę. Takie "starsze" tofu przy pieczeniu spieka się na chrupiące zewnątrz a mięciutkie w środku kawałki i przypomina nieco kawałki pieczonego sera ;-)



***W oryginalnym przepisie używa się dużo więcej oleju i dodaje sos rybny. Zmieniłam więc część oleju na lniany a smażenie zminimalizowałam. Dla mnie i tak nieco za dużo tłuszczu, więc strączki prażę na suchej patelni a dodaję do sosu tylko olej lniany.

**** Tak aromatyzuje się sałatkę w sposób tradycyjny. Osobiście zazwyczaj zapominam o namoczeniu, więc mieszam wszystkie składniki i całą sałatkę odstawiam na noc do lodówki.

Ilość składników może nieco zniechęcać do przygotowania, ale każdy składnik ma do odegrania swoją rolę dając w rezultacie cudownie harmonijną całość :-D



Lubię taką sałatkę podawać z pasztetem z żurawiną lub musztardowymi kluseczkami z batata...






Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i