Przejdź do głównej zawartości

Purpurowa przystawka sułtana czyli modra kapusta w czosnkowym jogurcie

Zwykła czerwona kapusta tak mało doceniana na naszych stołach, jest bardzo doceniana w wyższych sferach tureckich. Przepis na tą przystawkę znalazlam na kanale tureckiego szefa kuchni właśnie. Wyglądała bardzo zachęcająco. Zmieniłam kilka składników. Jako, że nie używam octu ani nabiału, postawiłam na naturalny jogurt sojowy, zamiast octu użyłam wody z kiszonki a zamiast majonezu oleju lnianego i musztardy. Posmakowało wszystkim w rodzinie, włącznie ze mną, więc posyłam pomysł dalej.


PURPUROWA PRZYSTAWKA SUŁTANA
4 porcje

½ małej czerwonej kapusty
sok z jednej dużej cytryny
2 duże ząbki czosnku
2 łyżeczki soli
1 jogurt roślinny naturalny (użyłam sojowego domowego 200 g)
½ łyżeczki musztardy
ewentualnie 2 łyżki oleju lnianego tłoczonego na zimno (jeśli jogurt nie jest zbyt gęsty)
3 łyżki posiekanej zielonej pietruszki

można się wspomóc kilkoma łyżkami soku z kiszonych warzyw (ogórki, kapusta, marchew, dynia, seler, sałatki,..)

Kapustę poszatkować jak do kiszenia czyli na cienkie paseczki, posolić i wymasować dokładnie kilka razy.
Polać sokiem z cytryny (plus sok z kiszonki) i operację masowania powtórzyć, przykryć i odstawić w chłodne miejsce na dwa, trzy dni.
Jogurt roztrzepać bardzo dokładnie z musztardą i olejem. Jeśli potrzeba, dosolić. Wmieszać roztarte ząbki czosnku.
Kapustę odcisnąć dokładnie z płynu i dodać do jogurtu. Wymieszać.
Posypać pietruszką przed samym podaniem.


Jeśli wolicie ostrzejsze smaki, to można dosmaczyć pikantnym chili lub czerwonym pieprzem świeżo zmielonym. W gratisie będzie ładny zestaw kolorystyczny ;-)


Jako ciekawostkę podam tylko, że czerwona kapusta ma bardzo silne działanie antynowotworowe na poziomie pierwszej fazy metabolizmu spotykanych w żywności czy środowisku kancerogennych substancji. Studentom podawano do jedzenia burgery ze smażonym kotletem. Jak każde smażone mięso, miały one potężną dawkę rakotwórczego akryloamidu, który musiał być jakoś z organizmu wydalony jako substancja absolutnie nieprzydatna. Aby tak się stało, organizm musiał poddać go standardowej przemianie metabolicznej czyli potraktować enzymami trawiennymi. I tu powstaje pewien zgrzyt... Po spotkaniu substancji kancerogennej z enzymami tzw. I fazy, proces mutacji komórek mających kontakt z tą substancją... przyspiesza... Natychmiast więc organizm musi zadziałać enzymami tzw. II fazy.  Najlepiej silnymi i dużą dawką, by szybko zneutralizować kancerogenne łobuzy. Jak się możemy wspomóc w tym procesie? Części studentów podano do burgera potężną porcję surówki z .... czerwonej kapusty właśnie. W porównaniuz  grupą, która nie otrzymała surówki, mocz kapustojadów wykazał 3 x mniej substancji świadczących o mutagennym działaniu smażonego kotleta. Było to niewiele więcej niż u tych, którzy smażonego mięsa w ogóle nie wszamali. Oto moc zwykłej czerwonej kapusty! Górnicy śląscy kochający modrą kapustę są w tym momencie nieźle chronieni pomimo zamiłowania do tłustego, ciężkiego mięsnego jedzenia... Turcy także... Glukozynolany odpowiedzialne za to wspaniałe ochronne działanie czerwonej kapusty dziaLają niezależnie od szerokości geograficznej, rasy czy religii. Na wszystkich tak samo. Tylko ode mnie i od Ciebie zależy, czy skorzystamy osobiście z ich dobrodziejstwa. Dokładnie tak napisał ciekawy człowiek: ... słońce jego (w sensie: Boga; dop. mój) wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Ciekawy jest cały kontekst wypowiedzi. Dotyczy on właśnie jednakowego traktowania innych niezależnie od ich pozycji czy upodobań. Dla dociekliwych to fragment z ewangelii Mateusza 5 rozdział. Zaskakująco prawdziwe spostrzeżenie. Niektórzy nazywają to niesprawiedliwością losu (ci źli nie chorują częściej niż dobrzy, a pole złośliwego sąsiada rodzi tak samo, jak pole życzliwego). Hmmm... Może jednak to zwyczajna nadzwyczajnie dobroć Kogoś, Kto Kocha. Jak ojciec swojego syna. Nawet, gdy młody nawywija, ojciec wyciągnie rękę i nie chce jego choroby, głodu czy nieszczęścia. Lubię napotykać takie niezwykłe zwyczajności, na które w zabieganym życiu nie zwraca się uwagi. One nadają piękny sens i smak codzienności, dlatego się lubię nimi dzielić... Miłego tygodnia! :-)

Komentarze

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i