Jeśli czytaliście jakiekolwiek moje "warzywne" posty, wiecie doskonale, że seler jest moim faworytem wśród warzyw. Jego wszechstronność chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. To jak dobre małżeństwo: nawet po wielu wspólnie spędzonych latach się zaskakuje i inspiruje, czasem rozzłości, czasem poprosi o założenie nowego (innego) kubraczka, a może jedynie o... zdjęcie beretu... (nie wiem, skąd u męskiej części populacji taka niechęć do beretów ich żon ;-))? Ale małżeństwo wciąż sobie oddane i zachwycone osobowością współ-, wciąż odkrywając nowe odcienie i zawiłości allo psyche ;-) No tak, poniosło mnie, może jednak małżeństwo (mój małżonek) różni się nieco od kulinarnej fasynacji (selerem). Może nawet bardziej niż nieco... hmmm... na pewno się różni :-D Seler np. nie podczytuje mi bloga i nie komentuje wpisów ;-)
SELEROWE SPAGHETTI
1 porcja dla głodnego człeka
1 duży seler ok. 300g
słoiczek ulubionego sosu do spaghetti*
kilka burgerów z zasobów lodówkowych lub kawałek tofu/pasztetu **
spora garść kiełków np. z fasolki mung
½ czerwonej cebuli drobno pokrojonej
Seler obrać, pokroić na kształt spaghetti za pomocą obieraczki typu julienne, mandoliny z ostrzami do julienków lub spiralizera albo temperówką do warzyw.
Zagotować wodę w garnku do gotowania na parze i parować seler 3 minuty.
Wyciągnąć natychmiast, by się nie rozgotował!
Na talerzu ułożyć selerowe spaghetti, polać sosem, posypać cebulką, kiełkami i krojonymi burgerami, pokruszonym tofu lub pasztetem.
Doprawić ulubioną przyprawą :-)
Elastyczny przepis, prawda?
:-D
* Moim ulubionym sosem jest zasłoikowany latem sos pomidorowy z warzywami lub na szybko duszę tarte warzywa korzeniowe (mała marchewka, mała pietruszka, kawałek selera), pokrojona duża cebula, posiekane trzy ząbki czosnku i podprażam z puszką passaty lub pomidorów w soku. Doprawiam kozieradką, papryką i bazylią,
** Zazwyczaj po posiłkach zostają jakies resztki. Ostatni burger, u mnie pieczarkowe (pyszne klik) nawet trzy (syn nie lubi surowych pieczarek a mąż woli różnorodność, przed hurtowymi ilościami produkowanych przeze mnie dań broni się skutecznie). albo kawałek zapomnianego pasztetu.
Gdy wybrało się mądrze/dobrze/właściwie współmałżonka a przy tym chce się samemu być mądrym/dobrym/właściwym współmałżonkiem, zaczyna się nowa jakość związku. Nie, żebym o certyfikat zabiegała. Test przetrwania w zgodzie i przyjaźni jest najlepszym dowodem wartości. Zaczyna sie też bardziej żałować (a przynajmniej o tym myśleć..), że nasi prarodzice (Adam z Ewą) palnęli głupstwo na skalę kosmiczną (grzechem się to tradycyjnie nazywa) i nie możemy od początku żyć wiecznie i to razem. Setki, tysiące lat z cudownym człowiekiem, o bogatej osobowości, pomysłowości przewyższającej przypuszczenia (a może po prostu zmierzającej w innym kierunku, dlatego tak odkrywczej?) to fascynująca perspektywa. Byłaby, gdyby się nie zmaściła :-(
Nic to, trochę problemów przybyło, ale to w trudnościach poznajemy sie lepiej i głębiej. Chyba jednak warto razem przejść przez te barykady na drodze życia :-D
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)