Chałwę lubię od dzieciństwa. Gdy pojawiała się w domu, było wielkie świętowanie. Nieomal komisyjne otwieranie puszki, bo wszyscy siedzieli wokół wlepiając stęsknione oczy w powoli podnoszące się metalowe wieko. Włóknista, słodka masa wyłaniała się nieśmiało w zupełnie dla niej nowym otoczeniu. Ba! Innej kulturze, religii, a nawet innym kolorycie ludzkiej cery! Tak, przyjeżdżała do nas tylko chałwa turecka. Dopiero wiele lat później dowiedziałam się, że na świecie jada się przeróżne wersje chałwy. Na Ukrainie popularna jest słonecznikowa, w Indiach... marchewkowa... (dłuuuugo gotowana marchewka z ogromem cukru zmienia się w kleistą masę, mega, giga słodką...). O indeks glikemiczny tego cuda nie pytajcie... ci, którzy go policzyli dawno na zawał z wrażenia padli i swoją tajemnicę zabrali do grobu... tak myślę, bo nie udało mi się nigdzie znaleźć ig marchewkowej chałwy. A może tylko nikt, kto jada tak słodkie słodkie nie inetresuje się ig... ;-)
W każdym razie chałwa należy do jednych z najsłodszych deserów. Zazwyczaj w Polsce spotykamy chałwę sezamową. Znaleźli się tez producenci chałwy lnianej i słonecznikowej, ale sezamowa jednak króluje. Ponieważ każda z nich robiona jest na bazie syropu glukozowego, przygotowuję chałwę samodzielnie. Na blogu znajdziecie już słonecznikową (klik). Pomyślałam jednak, że sezam będąc świetnym źródłem wapnia w diecie wegańskiej, sprawdza się w chałwie doskonale, a i wspomnienia z dzieciństwa odżyją, gdy posmakuję znów tradycyjnego smaku. Tyle, że teraz już wiem, że biały sezam jest nieco uboższy składem. Wolałabym już raczej niełuskany... Ale ten z kolei kiepsko się klei... Ale, ale, jest jeszcze czarny. W chlebie często mylony z czarnuszką, szczególnie, gdy katar doskwiera ;-) W chałwie sprawdził się bardzo dobrze. Dosłodziłam jedynie daktylami. Wyglądem zdecydowanie kojarzy się ze Śląskiem. Dobrze, bo to po sąsiedzku przecież.
W każdym razie chałwa należy do jednych z najsłodszych deserów. Zazwyczaj w Polsce spotykamy chałwę sezamową. Znaleźli się tez producenci chałwy lnianej i słonecznikowej, ale sezamowa jednak króluje. Ponieważ każda z nich robiona jest na bazie syropu glukozowego, przygotowuję chałwę samodzielnie. Na blogu znajdziecie już słonecznikową (klik). Pomyślałam jednak, że sezam będąc świetnym źródłem wapnia w diecie wegańskiej, sprawdza się w chałwie doskonale, a i wspomnienia z dzieciństwa odżyją, gdy posmakuję znów tradycyjnego smaku. Tyle, że teraz już wiem, że biały sezam jest nieco uboższy składem. Wolałabym już raczej niełuskany... Ale ten z kolei kiepsko się klei... Ale, ale, jest jeszcze czarny. W chlebie często mylony z czarnuszką, szczególnie, gdy katar doskwiera ;-) W chałwie sprawdził się bardzo dobrze. Dosłodziłam jedynie daktylami. Wyglądem zdecydowanie kojarzy się ze Śląskiem. Dobrze, bo to po sąsiedzku przecież.
CZARNA CHAŁWA
¼ szklanki czarnego sezamu
4 orzechy włoskie
4 świeże daktyle Medjool lub 6 świeżych zwykłych np. Mazafati lub Deglet Noir
spora szczypta wanilii
szczypta soli himalajskiej
Sezam zmiksować w blenderze z ostrzem "S" na masełko.
Daktyle wypestkować i rozgnieść widelcem na talerzu.
Wymieszać wszystkie składniki.
Schłodzić i przechowywać w lodówce i podjadać po kawałeczku.
Zdrowy, ale nadal bardzo kaloryczny deser.
100 g zawiera:
458 kcal
28 g tłuszczu
39 g węglowodanów
11.6 g białka
100 g zawiera:
458 kcal
28 g tłuszczu
39 g węglowodanów
11.6 g białka
Masełko z czarnego sezamu z odrobiną soli jest zaskakująco smaczne. Nie ma porównania do nieco mdłego smaku tradycyjnego tahini. Nie warto też go miksować aż do płynnej konsystencji. Zdecydowanie ciekawsze i bardziej użyteczne jest w wersji smarowalnej. Chałwa również jest wtedy bardziej zwarta i mniej... brudząca... ale to przecież Śląska chałwa a i człowiek po nim zdrowszy, więc wszystko o.k. :-)
Czasem dodaję do niej jeszcze jedną łyżeczkę kawy rozpuszczalnej albo karobu. Z kawą jest mniej słodka, raczej wytrawna. Z karobem natomiast zdecydowanie delikatniejsza i wtedy warto dodać więcej wanilii, by uzyskać smak bardziej interesujący.
Wspaniałe , ten kolor , fajnie by było obok podać te mniej zdrowe(bo mniej wapnia) z jasnego sezamu , tylko czym zlepiać i słodzić ,żeby zachowały jasny kolor?
OdpowiedzUsuńZostają jasne klejące słodzidła jak syrop z agawy jasny plus mąka ryżowa. Mleko kosowe w proszku. Inulina, ale wtedy trzeba trzymać w lodówce, bo się kocno klei. Ostatecznie zostaje bardzo drobno zmielony ksylitol... W naturze brak białego koloru, więc jest problem z bieleniem ;-) Nawet papier woła o chlor, jak chce zachorować ludzi ;-) a konkretnie ludzie trują innych ludzi :-(
UsuńChociaż właśnie przyszedł mi do głowy pewnien pomysł... Sprawdzę i dam znać.
Pozdrawiam serdecznie!
To czekam na wieści :)
UsuńWitaj po przerwie, jasna chałwa wyszła smaczna z morwą i odrobiną inuliny https://swojskozfasolka.blogspot.com/2018/02/chawa-z-morwa.html Pozdrawiam serdecznie ;-)
UsuńHej, Gosia z tej strony. Zastanawiam się, czy zamiast daktyli nie można by było użyć suszonych moreli - mają znacznie niższy IG. Są dość twarde, ale może delikatne namoczenie pozwoliło by rozdziabać widelcem. Spróbuję za jakiś czas, teraz poszczę :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem smaku wersji z morelami! Wydaje mi się, że miłośnicy słodkich słodyczy mogą mieć niedosyt �� w przypadku świeżych daktyli indeks glikemiczny chalwy to trochę poniżej 50, ale dają karmelowy smak... Jeśli przetestujesz morele, proszę, daj znać koniecznie!
Usuń