A to moje biurko... Czyżbym upodobniała się do mamy...??? Nieee... Nazwijmy to ekspresją chwilowego zagubienia duszy wśród wyzwań wiosny. Mama natomiast ma tajemniczy chaos tylko w przepisach. Na stole ma porządeczek, ach... Może dlatego gołąbki też robię inne? Swoją drogą, ciekawe są korzenie samej nazwy potrawy. Liście kapusty faszerowane kaszą z dodatkami nazwać gołąbkami? Dlaczego? Dość często przytacza się powiązanie z ukraińskim słowem holubic oznaczającym zawijać, otaczać. Tak też są tam nazywane nasze gołąbki - holubce. W języku rosyjskim to gołubcy. I już tylko krok dzielił je od znajomych nam gołąbków. Najwyraźniej ten krok postawiliśmy... więc mamy gołąbki. Pyszne danie, którego nigdy nie chciało mi się robić. Jednak przemogłam swoją niechęć. Odpłaciły się szczodrze, gdyż okazały się radośnie prostą i szybką potrawą. Szczególnie, gdy nie robię dodatkowego sosu... A do tych akurat gołąbków sos niepotrzebny :-D Zresztą nie tylko w tym wypadku obserwowałam taką przemianę.. Wegańskie jedzonko ogólnie wychodzi szybciej niż myślałam, zupy gotują się "w try miga", nawet chleby weszły w codzienność bez specjalnych ceregieli. Uwielbiam taką kuchnię. Bez glutenu nie muszę wyrabiać ciast godzinami, nie potrzebuję mikserów z hakami. Wszystko się łatwo myje i nie skleja gąbek, ściereczek. Bez mięs wszystko gotuje się piorunem a nawet można jeść (prawie) wszystko w wersji al dente. Nawet ściany w kuchni nie brudzą się tak intensywnie, gdy zminimalizowałam smażenie i postawiłam na pieczenie burgerów, kotletów a naleśniki smażę na grubych granitowych patelniach bez tłuszczu. Życie stało się prostsze, czystsze i... ładniej pachnie ;-)
GOŁĄBKI WEGAŃSKIE Z KASZĄ GYCZANĄ, TOFU I SZPINAKIEM
8 sztuk
8 liści kapusty włoskiej (400 g)
2 średnie cebule (140 g)
6 ząbków czosnku
1½ szklanki ugotowanej białej (koniecznie!) kaszy gryczanej (350 g)
100 g świeżego szpinaku
1 kostka (180 g) tofu naturalnego
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
¼ łyżeczki mielonej kozieradki
2 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
2 łyżki siemienia lnianego
odrobina oleju kokosowego do wysmarowania formy
Kapustę włoską obrać z wierzchnich nieładnych i bardzo starych, grubych liści.
Wykroić głąb wbijając nóż od spodu wzdłuż rzeczonego głąba w głąb główki kapusty... Jasne, prawda? Dla pewności dorzucam zdjęcie. Wraz z genialnym retro urządzeniem. Z tym czymś w ręce wszystkie głąby idą precz! :-D
Chwytając kolejno każdy wierzchni liść za główny nerw oddzielać je od główki kapusty. Delikatnie, żeby nie rozerwać. Wbrew pozorom łatwiej się to robi niż opisuje...
W dużym garnku (ok. 4 l) zagotować wodę, wrzucić liście tak, by całe się zanurzyły (wypłyną, ale już sparzone, ha, ha), zmniejszyć gaz i gotować 5 - 7 minut. Im starsze liście tym dłużej.
Przełożyć na cedzak za pomocą wielkiego sitka lub łowiąc liście za najgrubszą część czyli wspominany już nerw.
Czosnek posiekać bardzo drobno, cebulę drobno a szpinak grubo.
Na głęboką patelnię wlać olej, dosypać czosnek i podgrzewać przez 1 minutę.
Dorzucić cebulę i dusić następne 2 minuty. Dolać kilka łyżek wody.
Dorzucić szpinak i gdy zmięknie dodać pokruszone tofu, kaszę i przyprawy.
Dusić mieszając do odparowania wody.
Na każdy liść układać 2 czubate łychy farszu i zawijać jak krokiety.
Układać w wysmarowanej olejem kokosowym formie.
Posypać siemieniem lnianym.
Jakie apetyczne
OdpowiedzUsuńNa tyle, że gdy uda mi się dostać włoską kapustę (u nas teraz o nią trudno) z pierwszych liści zawsze robię te gołąbki. Dopiero reszta idzie do zup, gulaszów, sosów, sałatek,itd :-)
Usuń