Przejdź do głównej zawartości

Zielone masełko ... Shreka ;-)

Z czym kojarzy się zielony kolor? Ogrodnikom z wiosenną świeżą trawą...którą trzeba wypielić ;-) Miejskim mieszkańcom z kawałkiem ciszy (ciekawy jest mechanizm ustalania poziomu hałasu dla ciszy ;-)) w środku zgiełku miasta. Znanym mi wielbicielom komedii najprzystojniejszym zielonym amantem czyli Shrekiem. Mnie natomiast zdecydowanie z najlepszymi koktajlami świata - zielonymi smoothie... Cudo, słodko - wytrawne, nieco trawiaste w smaku o czupurnym aromacie dzikości... posypane pestkami słonecznika, dyni czy sezamu... czasem jakiś prażony orzeszek... tak chrupnąć sobie w tej zieloności... Na fali tychże skojarzeń wyciągnęłam z woreczka resztki umytego szpinaku - mało tego było na smoothie... co można więc na zielono zrobić? Z czosnkiem mu po drodze, szczególnie podsmażonym. A że podduszona na oleju szałwia jest doskonała, to pogalopowałam wprost na zielone nieopielone zagony (ekologiczna się zrobiłam do bólu - jak ta ekologia czas oszczędza!) po wspaniałe aromatyczne przeciwzapalne ziółko i ogarnęło mnie zielone uniesienie. Efektem jest ciekawe potężnie zielone masełko Shreka (jeśli dzięki tej nazwie mąż nie spróbuje, to już nie ma mocnych , bo sami swoi nic nie wskórają ;-))


ZIELONE MASEŁKO

4 ogromne ząbki czosnku
2 solidne garście świeżego szpinaku
8 większych listków świeżej bazylii
4 duże listki szałwii
4 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
4 łyżki płatków jaglanych lub 2 łyżki ugotowanej kaszy jaglanej
½ szklanki wody
½ łyżeczki soli
¼ łyżeczki świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
1 mały lub ½ dużego pęczka koperku
2 łyżki masełka z nerkowców lub innego orzechowego o delikatnym smaku

Na patelnię wlać olej i wrzucić posiekany i zgnieciony czosnek. Podgrzewać.
Gdy się zeszkli dodać pokrojony szpinak i sól.
Dusić 1 minutę.
Dodać posiekaną szałwię, dusić 1 minutę.
Dolać wodę i wsypać płatki, gałkę i bazylię, dusić 3 minuty mieszając.
Dodać masło orzechowe i zmiksować na gładko.
Do masełka dodać posiekany drobno koperek.


Rankiem przyjemnie smakują z posiekanymi suszonymi pomidorami...



Zauważyłam zadziwiające zjawisko: zioła rosnące w "zadbaniu ekstremalnym" (opielenie, podlanie full wypas) mają mniej aromatu niż te pozostawione trochę samym sobie. Z grubsza coś pieliłam, ale grządki nie wyglądają schludnie i czysto, choć szałwia nadal jest widoczna wśród dzikich lokatorów ogródkowych. Buraki zarośnięte gwiazdnicą osiągnęły rozmiary dotąd niespotykane (w moim ogródku, żeby nie było niedomówień - zazwyczaj szukałam jakichkolwiek czerwonych zgrubień i nie obierałam ze skórki, żeby coś w ogóle zostało do zjedzenia!).


Pomidory wyległy na trawę i owocują uparcie chyba po to, by czerwonym kolorem sygnalizować swoje istnienie...ale są!


Nawet dynie osiągnęły rozmiary "sklepowe"!



Jak ja lubię współpracować z naturalnymi prawami... :-)))))

Komentarze

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i