Przejdź do głównej zawartości

Kruche jabłkowe krakersy raw

Nasza rodzina funkcjonuje nieco spontanicznie. Na wakacje wyjeżdżamy korzystając z last minute, co oznacza, że do ostatniej chwili nie wiemy, gdzie i kiedy dokładnie wyjedziemy. Domowe remonty, malowania, nie spędzają nam snu z powiek, bo robimy je, gdy do nich dojrzejemy, natkniemy się na pomysł godny wymaganego czasu albo nas ktoś/coś zainspiruje. Na co dzień najbardziej ową spontaniczność widać na przykładzie... zakupów... Otóż, robi je każdy z nas... kiedy akurat zobaczy coś ciekawego, smacznego, dorodnego czy okazyjnego, albo ja, gdy mówimy o produktach podstawowych, bazie naszej codziennej diety. A że oba te obszary w mniejszym lub większym stopniu się pokrywają w sposób nieprzewidywalny dla zwykłego śmiertelnika, w domu pojawiają się zapasy giganty. Ostatnio pojawiło się w domu około 10 kilogramów jabłek... Nie, nie planowaliśmy diety jabłkowej, ani hurtowej produkcji octu jabłkowego (używamy go tylko do celów higieniczno-medycznych). Nawet nie mieliśmy w perspektywie przyjęcia dla zaprzyjaźnionego jeża i jego wszystkich kolegów, a ich sporo po okolicy wędruje. Wczoraj na przykład przekonywałam jednego z nich do zmiany trasy wędrówki z ruchliwej ulicy na lasek (dał się przekonać ku mojej wielkiej uldze, bo obawiałam się, że będę musiała z nim siedzieć przy krawężniku aż ustanie wszelki ruch kołowy... trochę by mi zeszło...). Z nadmiarem zakupionych owoców trzeba było więc coś zrobić, bo zaczynały powoli marszczyć swe rumiane oblicza. Na fali chipsów, takosów i innych lnianych natchnień (to z kolei nadwyżki siemienia w szafce) pojawiły się lniane krakersy z mango. Zaskakująco słodkie i cudownie smakują z karobowym kremem zwanym u nas karonellą (klik).


KRUCHE JABŁKOWE KRAKERSY
3 blaszki

5 średnich jabłek
sok z jednej cytryny
1½ szklanki siemienia lnianego brązowego
500 ml wrzącej wody
7 suszonych moreli
7 plastrów suszonego mango
½ szklanki orzechów brazylijskich
180 g skiełkowanej komosy ryżowej lub dowolnego spreparowanego drobnego ziarna dobierając ilość do uzyskania zwartej konsystencji (użyłam pozostałości po rejuvelac'u)

Siemię zalać wrzątkiem i odstawić na 1 - 3 godzin.
Suszone owoce pokroić w paski.
Z jabłek usunąć gniazda nasienne, pokroić na ćwiartki i zmiksować z sokiem cytrynowym w malakserze z ostrzem w kształcie "S" na mus.
Dodać suszone owoce, orzechy, siemię i zmiksować na gęstą masę.
Wmieszać w masę komosę i rozsmarować na blaszkach wyłożonych papierem do pieczenia lub matą silikonową.
Suszyć w piekarniku z termoobiegiem rozgrzanym do 60⁰C przy delikatnie uchylonych drzwiczkach lub w suszarce do grzybów lub dehydratorze, jeśli takowy posiadacie (sprzęt drogi; ja na razie sobie o nim marzę...) aż do uzyskania kruchości.
Przechowywać w szczelnym pojemniku, na którego dno wsypujemy nieco gruboziarnistej soli, żeby wchłaniała ewentualna wilgoć.


Różnice w kolorze wynikają z różnych metod suszenia. Ciemniejsze są z piekarnika (wystarczyło suszyć przez noc) a jaśniejsze  z suszarki do grzybów (suszyły się dwa razy dłużej).

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...

Gdy agar nie sprawdził się w dżemie

W czasie lata zaszalałam z przetworami i zapełniłam piwnicę słoikami po sufit (dość niski, ale jak to brzmi ;-)). Testowałam dżemy zagęszczane agarem  i zamiast gotować owoce długimi godzinami mogłam gotować kilkanaście minut. Działało bardzo dobrze. Dżemy były smaczne, dość gęste i aromatyczne. Problem pojawił niedawno tj. po kilku miesiącach przechowywania. Część dżemów się nieco... rozpłynęła... Czyli stała się po części płynna. Agar przestał działać. Zadziwiające, że dotyczyło to zjawisko tylko części słoików. W reszcie dżem pozostał tak gęsty, że nie opadł po odwróceniu słoika i nie opada nadal. Najwyraźniej to dżem z wyższych sfer i zachowuje się bardzo adekwatnie... :-) W części słoików wyraźnie grawitacja ściągnęła sok w strefy dolne a nakryłam ją, gdy akurat naszym baaardzo młodym gościom smażyłam naleśniki i goście owi zażyczyli sobie smarować je dżemem truskawkowym właśnie. Potrzebowałam więcej niż jednego słoika, sięgnęłam głębiej i... wyciągniętym dżemem (na z...