Płatki owsiane były naszym ulubionym uniwersalnym dodatkiem do WSZELKICH potraw. Aż się dziwię, że nam kopyta nie wyrosły... W Wielkiej Pardubickiej też (jeszcze?) nie startowaliśmy ;-) Na wszelki wypadek poszerzyliśmy jednak wachlarz ziaren używanych na wszelakie sposoby i okazały się one niezwykle interesujące. A jednak...ślad w umysłach potomstwa pozostał i Syn mój jedyny z upodobaniem przygotowuje ciasteczka owsiane właśnie. Kombinuje różnorako. Tym razem wyszły wilgotne w środku, chrupiące na zewnątrz, z ledwo wyczuwalną słodyczą, a jednak nie potrzebowaliśmy żadnych dosładzaczy... Ciasteczka na deser i na śniadanie czyli w stylu francuskim (poza stopniem słodyczy oczywiście... chyba tylko indyjskie słodyczy mają więcej...). Uproszony Syn wykrzesał z siebie wszelkie wspomnienia sprzed kilku godzin i oto co zapisał jako przepis:
CIASTECZKA Z DZIECIŃSTWA
0.5 kg płatków owsianych
2 szklanki daktyli
1 szklanka wiórków kokosowych
pół szklanki słonecznika
1 łyżeczka soli
Płatki i wiórki wymieszać, zgnieść rękami, żeby się płatki trochę połamały.
W garnku rozgotować w niezbyt dużej ilości wody daktyle.
Rozpaćkać je widelcem.
Wlać maź daktylową do suchych rzeczy.
Jeśli trzeba, dodać jeszcze trochę wrzątku, żeby konsystencja była odpowiednia.
Dolać sporo oleju z pestek winogron tj. ok. 0.25 szklanki (według Syna to jest sporo! ;-)) i wymieszać.
Piec ciasteczka w 200⁰C, aż się troszkę przypalą z wierzchu (lubimy chrupiące, ale i dymne, się okazuje ;-))
Interesujące jest, czego nasze dzieci uczą się w okresie dzieciństwa. Gdy teraz wspominają niektóre wydarzenia, mam wrażenie, że w świecie równoległym żyły... Bo nie w moim, to pewne! Niewiele słów pamiętają i BARDZO MĄDRYCH rad mamusi, ale zadziwiająco dobrze pamiętają, co mamusia wyczyniała. Szczerze mówiąc, co po niektóre rzeczy mogłyby zapomnieć...;-) Gdy mądry człowiek napisał, że wychowanie dziecka stosownie do drogi, którą ma iść gwarantuje, że na tej drodze zostanie, myślał z całą pewnością o wychowaniu jako o dawaniu przykładu. Z samymi słowami to NIE działa. Z CZYNAMI działa bez pudła. I tak mamy co jakiś czas w domu ciasteczka owsiane i sałatkę owocową w wykonaniu Syna jako reministencje moich prototypowych wegańskich deserów sprzed 20 lat :-) Warto było z tymi ciachami powalczyć. Nawet jeśli dzieci przyjaciół wybrzydzały, to moje wspominają te deserki cieplutko :-) Fajne powspominać :-D
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)