Przejdź do głównej zawartości

Powidła śliwkowe o smaku kawowym

Śliwki kocham miłością wierną od wielu lat. Tak naprawdę, to odkąd pamiętam. Gdy przychodzi na nie sezon chciałabym żywić się tylko nimi, ale chciałabym też zostawić sobie coś nie coś na później. Najlepszy sposób, w jaki to robię to przygotowanie powideł prawie tradycyjnych. Różnica polega na czasie smażenia/gotowania. Dla jego skrócenia gniotę owoce przed podgrzaniem, podgrzewam ze szczyptą soli janginizacja niedawno odkryta :-)) i dodaję daktyle z karobem, które zagęszczają masę :-D


POWIDŁA WĘGIERKOWE O SMAKU KAWOWYM
21 słoiczków 235 ml

5 kg dojrzałych węgierek
30 dkg świeżych daktyli z pestką (30 sztuk)
2 łyżki cynamonu
8 łyżek cykoriady granulowanej z jagodami (może być bardzo mocny ekstrakt kawy zbożowej)
4 łyżki karobu
2 porządne szczypty soli himalajskiej

Śliwki umyć, przebrać, usunąć pestkę.
Do garnka o grubym dnie wrzucić śliwki, sól i dość porządnie pognieść dłońmi, by puściły sok.
Podgrzewać na małym ogniu mieszając - na początku co pół godziny, potem do kwadrans i cały czas pod koniec ;-)
Daktyle zalać wrzątkiem, opłukać i odcedzić.
Usunąć pestki, pokroić na paski i dorzucić do gotujących się śliwek.
Wymieszać.
Gdy masa zaczyna gęstnieć (po około 2 godzinach) dodać cynamon, kawę i wymieszać do rozpuszczenia cykoriady lub wymieszania ekstraktu.
Dodać karob i mieszając bardzo często gotować 10 minut.
Masę przekładać do wyparzonych słoiczków uważając, by nie zabrudzić brzegów (ja używam lejka z szerokim wylotem). Zakręcać, odwracać do góry dnem, odstawić do wystudzenia przykryte kilkoma złożonymi ściereczkami lub małym kocykiem.
Przechowywać w chłodnej piwnicy/lodówce (kto zmieści w lodówce cały taki słodki nabój???) 

Konsystencja wychodzi taka, jak tradycyjnych powideł smażonych trzy dni...


W lodówce trzymam tylko pojemniczek z powidłami na bieżące potrzeby:


W piwnicy całą resztę, bo w zimie przychodzą dni rozmarzonego rozleniwienia, wtedy powidła wyjadane łyżeczką wprost ze słoika sprawiają, że marzenia wyglądają bardziej realnie. Dlatego mam je głównie w małych słoiczkach... ;-)


Miłej zimy życzę ze smakami późnego lata w tle!

Komentarze

  1. Brzmi bardzo smakowicie :) W sumie poidła śliwkowe https://www.herbapol.com.pl/produkt/powidla-sliwkowe już mam, więc pozostaje zastosować tylko recepturę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d