Przejdź do głównej zawartości

gofry jaglane z kaki

Hurma, hebanek, hebanowiec, persymona, sharon, szaron, szarona - brzmi znajomo? Miejscami, prawda? Wiele lat temu dostałam korkowe podstawki pod kubki z pięknymi rysunkami owoców. Jeden z nich podpisany był persimmon... Pojęcia wtedy nie miałam co to takiego...
Faktycznie są to nazwy tego samego owocu uwielbianego przez smakoszy słodyczy. Jego dojrzały miąższ jest soczysty, aksamitny wręcz puszysty. Z całą zaś pewnością puszyste są koktajle z nim robione. Puszyste i słodziutkie :-)
Owoc jest tak popularny, że znalazłam w sieci strony poświęcone przepisom na bazie kaki!
Drzewa kaki rosną w strefie międzyzwrotnikowej, więc dla nas są owocami absolutnie egzotycznymi. I jak to z egzotycznymi owocami bywa - nie wiadomo dokładnie, jak powinny smakować dojrzałe, jak smakują dojrzałe na drzewie. Te, które znajdujemy na sklepowych półkach są potomstwem wychowanym "na obczyźnie". Część charakterologicznej spuścizny przodków utraciły bezpowrotnie. Żadne gazy, opryski czy napromieniowania nie uczynią z nich prawdziwych kaki... Trochę żal, ale nie tylko... Otóż z kaki wiąże się pewien problem. Niedojrzałe owoce mają w swoim składzie substancje (taniny), które w kontakcie z kwasami żołądkowymi tworzą niestrawialne dla człowieka (ale i zwierząt) związki. Wśród zwierząt zdarzają się nawet przypadki śmiertelne. Musimy pamiętać, by jeść TYLKO dojrzałe owoce, gdyż większe spożycie (wg Wikipedii 1 kg) niedojrzałych może prowadzić do zatorów jelitowych przez niestrawione resztki. Dojrzałe natomiast są zupełnie bezpieczne, słodkie, smaczne i (mimo nienaturalnych sposobów dojrzewania) zdrowe :-D


Piękne podstawki odeszły w niebyt przeżarte zębem entropii... pojawiły się natomiast autentyczne persimony vel kaki.
Chętnie wykorzystałam je do upieczenia jaglanych chrupiących gofrów, które z owocami nabierają tej charakterystycznej intensywnej egzotycznej słodyczy... a przy ich pieczeniu w kuchni pachnie, jakby spacerowało się deptakiem nad morzem... Widok za oknem (moim, mieszkam daleeeko od morza...) funkcjonuje wtedy jak bardzo realistyczny film :-D


GOFRY JAGLANE Z KAKI
8 sztuk po 5 "serduszek" ;-)

1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej (najlepiej ciepłej)
1 szklanka mleka owsianego waniliowego **
3 czubate łyżki mąki owsianej
2 czubate łyżki mąki z ciecierzycy
1 mały owoc kaki lub pół dużego
szczypta soli

Kaszę z mlekiem i solą zblendować na bardzo gładko.
Dodać pokrojony grubo owoc kaki i zmiksować krótko (nie robić budyniu, on i tak się sam z ciasta zrobi ;-))
Do ciasta wmieszać mąkę owsianą i ciecierzycową*.
Odstawić ciasto na 1 - 2 godzin.
Piec każdą porcję 8 minut na średniej mocy grzania.
Jeść póki chrupiące :-)

* Mąka z ciecierzycy kiepsko się miesza z emulsjami (łatwiej z wodą). Dla ułatwienia można przed wcześniej odłożyć do miseczki pół szklanki ciasta i do tej porcji wmieszać mąkę i dopiero taką mieszaninę dodać do ciasta gofrowego.


** Mleko owsiane waniliowe przygotowuję z płatków owsianych ( płatki : woda = 1 : 4 ) i wstawiam do lodówki ze strączkiem wanilii po zużyciu jego ziarenek do bardziej szczytnych celów ;-) Po kilku godzinach mleko nabiera pięknego waniliowego aromatu :-)




Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Oj, szkoda... moja córka chce pożyczyć, bo nie używa ;-)

      Usuń
  2. Witam, czy kaszy jaglanej ma być jedna szklanka przed ugotowaniem czy po ugotowaniu? Jesli po ugotowaniu, to ile kaszy należy użyć do gotowania?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Dominiko, kaszę dodaję już ugotowaną. 1 szklanka ugotowanej to trochę ponad 1/3 szklanki suchej gotowanej w podwójnej ilości wody. Ja gotuję zawsze więcej kaszy i trzymam w lodówce używając prawie codziennie do różnych celów :-) Taki must have ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Ulubione śniadanie i o toksyczności siemienia lnianego słów kilka

Dobre śniadanie to podstawa. Moje musi być zdrowe, kolorowe i... smaczne. Rankiem z przyjemnością wstaję, gdy czeka na mnie ulubiona nocna owsianka. Mam swoje ulubione kompozycje smakowe, ale lubię tez nowości. Korzystam z nietypowych owoców, nasion, płatków, żeby urozmaicić codzienne menu. Lubię też poznawać nowości. Jednak nie całkiem jak leci... Wybieram sobie uważnie, z namaszczeniem. Lubię celebrować swoje odkrycia i z pełną "kolumbowską" świadomością rozsmakowywać się, odszukiwać znajome i zupełnie nowe akcenty. Przyjemność jedzenia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie sposób oprzeć się uczuciu cudownej wdzięczności za takie bogactwo. Tej śnieżnej wiosny spotkałam się z tamarillo. Egzotyczny owoc bardziej przypominający pomidora niż śliwkę, choć z zewnątrz wygląda jak śliwka właśnie. Rok temu już go próbowałam. Na kromce chleba. Jednak tym wyglądał, jakby chciał zanurkować w ... owsiance. Przystałam na ten kaprys, owoc kupiłam (przy okazji walcząc zawzięcie z kasjerką o

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Chleb łubinowy z makiem

Pasja chlebowo - piekarnicza trwa. Przynajmniej u mnie. Wiecie, jak to jest. Człek się dorwie do fajnej receptury, kubki smakowe podrygują w oczekiwaniu na nowości, więc kombinuje, próbuje, eksperymentuje a tyle radochy ta pasja przynosi! Druga rzecz to zakwasowe odpady ... Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka: dzień 1. mam 50 g zakwasu i dokarmiam 50 g wody i 50 g mąki, otrzymuję 150 g; dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g; dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????  Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania.