Przejdź do głównej zawartości

Fasolowa pasta z surową marchewką i kurkumą

Na wczorajszych warsztatach zdrowej wegańskiej kuchni spotkała mnie niespodzianka... Okazało się, że jedna z uczestniczek była zainteresowana przepisem na pastę z surową marchewką prezentowaną w zupełnie innym miejscu i czasie a uwiecznioną chwilą filmiku zamieszczonego w internecie... Świat znów okazał się zaskakująco mały ;-)
Przepis obiecałam zamieścić tutaj, co też i niniejszym czynię. Zresztą z wielką przyjemnością, gdyż marchewka jest warzywem tyleż powszechnym, co niedocenianym w wersji surowej. Dodajemy ją chętnie gotowaną (często dość długo), pieczoną, karmelizowaną,... A przecież wszystkie swoje cenne właściwości (wraz z niskim IG) zachowuje jedynie surowa! Wczesną wiosną doceńmy zeszłoroczną marchewkę, dorzućmy do niej białko z fasolki (lubię fasolkę ;-)), szczyptę przypraw i posypmy ulubionymi pestkami lub ziarenkami i...smacznego! :-D


PASTA Z SUROWĄ MARCHEWKĄ

400 g ugotowanej fasolki średni Jaś (miałam bez soli)
1 marchewka (u mnie 90 g)
3 łyżki soku z cytryny
1/2 łyżeczki chili w oleju lub w płatkach
1/2 łyżeczki kurkumy
1/3 łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki soli
malutka gałązka (gałązunia ;-)) selera naciowego

Marchewkę zetrzeć na grubsze wiórki, seler pokroić w plasterki.
Fasolkę, sok z cytryny, seler, 1/4 startej marchewki i przyprawy zblendować na gładką pastę. 
Dodać 2 - 3 łyżki wody z gotowania fasoli, jeśli masa jest za sucha.
Dodać resztę marchewki i zmiksować tylko do połączenia składników.
Posypać ulubionymi prażonymi pestkami lub ziarenkami.

Bardzo lubię do wschodnich przypraw dodawać czarnuszkę, którą zgniatam w moździerzu. Uwalnia się wtedy spora część olejków eterycznych powodując wzbogacenie smaku pasty.


Jeśli natomiast preferujemy bardziej tradycyjne smaki, pasta świetnie współgra z kiszonym ogórkiem. Natomiast ze względu na zwartą konsystencję i właściwości sycące jest 
doskonała "na wynos" np. z chlebem z ziaren :-)


Stopień pikantności zależeć będzie od stopnia pikantności użytej papryczki chili. Nieświadomie podarowałam swojemu bratu, doskonalącemu się w zabiegach kuchennych, chili w płatkach o ostrości, jakiej zwykle nie spotykam... W ten prosty sposób przyczyniłam się do ekstremalnych przeżyć sensorycznych jego rodzinki ;-) Z ciekawości kupiłam potem taką samą sobie do spróbowania... Teraz mamy o czym ze sobą rozmawiać... ;-))))

Paprykę ze zdjęcia zjadł mój małżonek, któremu ogień w ustach niestraszny ;-) Jemu także wspomniana papryczka nie dostarcza ciekawych wrażeń smakowych (hm... chyba moje wrażenia nie mieszczą się w ramach pojęcia smaku; galopem pędzą raczej w stronę bólu...). Wzrusza ramionami z komentarzem "Przesadzacie..."...Eh, "syty głodnego" nie zrozumie... ;-)))

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...

Gdy agar nie sprawdził się w dżemie

W czasie lata zaszalałam z przetworami i zapełniłam piwnicę słoikami po sufit (dość niski, ale jak to brzmi ;-)). Testowałam dżemy zagęszczane agarem  i zamiast gotować owoce długimi godzinami mogłam gotować kilkanaście minut. Działało bardzo dobrze. Dżemy były smaczne, dość gęste i aromatyczne. Problem pojawił niedawno tj. po kilku miesiącach przechowywania. Część dżemów się nieco... rozpłynęła... Czyli stała się po części płynna. Agar przestał działać. Zadziwiające, że dotyczyło to zjawisko tylko części słoików. W reszcie dżem pozostał tak gęsty, że nie opadł po odwróceniu słoika i nie opada nadal. Najwyraźniej to dżem z wyższych sfer i zachowuje się bardzo adekwatnie... :-) W części słoików wyraźnie grawitacja ściągnęła sok w strefy dolne a nakryłam ją, gdy akurat naszym baaardzo młodym gościom smażyłam naleśniki i goście owi zażyczyli sobie smarować je dżemem truskawkowym właśnie. Potrzebowałam więcej niż jednego słoika, sięgnęłam głębiej i... wyciągniętym dżemem (na z...