... do swojskiej czerwonej dzikiej róży, którą pod postacią zmielonego proszku można już nabyć w sklepach zielarskich. Jeśli byliście na tyle przewidujący, że uzbieraliście owoce róży i wysuszyliście, a przy tym macie super maszynę, która Wam je zmieli, zazdroszczę... nie jestem takim szczęściarzem... Proszek kupuję u ekologicznego producenta :-) Full antyoksydantów, witamina C (jeśli róża świeża i przechowywana w lodówce...) i flawonoidy na wypasie... Wspierająca bliskie międzyludzkie kontakty alternatywa dla czosnku i cebuli ;-) Jedynym problemem jest, że nikt nie mieli róży na drobniutki pył, ale zawsze są grubsze drobinki, które wpychają się pomiędzy nawet bardzo blisko siebie rosnące uzębienie... Brrrrr wyciągać coś tam wepchniętego... Jednak, gdy najpierw zmielimy różę razem z orzechami i dopiero potem dodamy owoce, dostaniemy trufle z drobinkami ledwo wyczuwalnymi, stanowiącymi raczej miły akcent i przyjemne urozmaicenie gładkiej masy :-D
TRUFLE Z DZIKĄ RÓŻĄ
10 sztuk
1 garść nerkowców
1 garść owoców goji
1 czubata łyżeczka proszku z owoców dzikiej róży
1 łyżeczka soku z cytryny
1/4 łyżeczki suszonego imbiru
szczypta chilli
Zmiksować nerkowce i różę na mączkę w malakserku
(małe naczynie jest doskonałe na małe porcje).
Dodać resztę składników i zmiksować.
(małe naczynie jest doskonałe na małe porcje).
Dodać resztę składników i zmiksować.
Formować trufle wielkości wiśni. Jeść zaraz po przygotowaniu :-)
WERSJA II
19 sztuk
1/4 filiżanki nerkowców
1 czubata łyżeczka mielonej dzikiej róży
1/4 filiżanki wiórków kokosowych
5 suszonych moreli
2 kawałki suszonego mango
2 łyżki amarantusa ekspandowanego
szczypta soli
Zmiksować w małym malakserku nerkowce i różę do uzyskania proszku.
Dodać wiórki, pokrojone morele i mango oraz sól.
Zmiksować. Wmieszać amarantus.
Formować malutkie trufelki. Obtaczać w wiórkach kokosowych.
Przechowywać w lodówce (jeśli nie zjecie natychmiast...) ze względu na witaminę C w zmielonej róży!
Tradycyjne sposoby leczenia były zawsze ściśle połączone z lokalnymi ziołami, owocami, warzywami czy nasionami. I tak krwawnik nazywa się krwawnikiem, gdyż zauważono, że
powstrzymuje krwawienia. Ślaz łagodził stany zapalne układu oddechowego. Gorczyca tłumiła bóle stawów. A król Hiskiasz wyzdrowiał, gdy położono na jego wrzód okład z...fig... Miłosierny Samarytanin rany krwawiącego człowieka opatrzył zalewając je winem i...oliwą... Wino było oczywiste (dezynfekcja alkoholem), ale oliwa??? Cóż, przyszedł czas, że sama spróbowałam tego sposobu, gdy zbyt powoli goił się przecięty palec. Zaczęłam go smarować oliwą. Założyłam, że Samarytanin nie miał do dyspozycji rafinerii olejów spożywczych i miał oliwę wyciskaną na zimno w domowej prasie, więc i ja taką zastosowałam (no, może prasa była jednak przemysłowa, ale oliwa extra virgin na zimno mechanicznie itd itp :-)). Ze zdumieniem obserwowałam, jak szybko palec wrócił do formy! Czasem warto poszukać zakopanej mądrości pod stertą naukowych wywodów, badań i farmakologicznych odkryć. Zdarzają się perełki... :-)
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)