Macie czasem potrzebę, by poszukać tańszej żywności? A może szukać żywności, która nie jest skażona przemysłową uprawą, bogata w składniki odżywcze i fitozwiązki? Rośnie na glebie odpowiedniej do jej wymagań i ma niemodyfikowany garniturek genowy? A jakby połączyć obydwa powyższe kryteria - żywność o bogatym, zdrowym wnętrzu i ...darmowa...? Nazywa się ją dziką jarzyną i można znaleźć w lesie, na łąkach, byle daleko od dróg a później dokładnie umyć, a nawet sparzyć. Jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczami własnej działeczki, można sobie to oparzanie podarować, chyba, że lisy są częstym gościem w waszej posesji... A co to takiego ta dzika jarzyna? Gwiazda czyli pokrzywa, znienawidzony, ale przez Was już doceniony podagrycznik, krwawnik (jako przyprawa, bo smak ma dość intensywny), mniszek, dziki czosnek, jasnota, berberys, ... Zainteresowanym polecam książkę Łukasza Łuczaja "Dzika kuchnia" z ogromem informacji :-)
Jako "rozbiegówkę" kuchni eko-dziko przedstawiam pasztecik z podagrycznikiem w roli głównej. Jest go w bród przez całą wiosnę, lato i jesień. Rośnie intensywnie, więc zapasów robić nie trzeba ;-)
Jako "rozbiegówkę" kuchni eko-dziko przedstawiam pasztecik z podagrycznikiem w roli głównej. Jest go w bród przez całą wiosnę, lato i jesień. Rośnie intensywnie, więc zapasów robić nie trzeba ;-)
PASZTET Z DZIKĄ NUTKĄ bezglutenowy
foremka 24 x 15 cm
6 szklanek ugotowanej drobnej fasolki
1 cukinia
kawałek selera
1 mały batat
1 duuuży pęczek pietruszki
1 por
1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
1/3 szklanki siemienia lnianego
3 łyżki mąki gryczanej
25 liści podagrycznika (z ogonkami)
1/2 szklanki namoczonej białej kaszy gryczanej
1 łyżeczka kozieradki mielonej
sól i pieprz ziołowy do smaku
Najczęściej gotuję strączki bez soli i dosalam potrawę, więc sugeruję dodanie według własnych upodobań.
Siemię lniane zmielić w młynku.
Seler i batat zetrzeć na grubych oczkach.
Pietruszkę i liście podagrycznika grubo posiekać a ogonki drobno.
Cukinię umyć (nie obierać) i pokroić w słupki lub zetrzeć na grubych oczkach.
Por pokroić w plasterki.
Wszystkie składniki wymieszać w misce rozgniatając jednocześnie fasolki za wyjątkiem namoczonej kaszy. Całość wyrobić na zwartą masę.
Przełożyć do foremki wysmarowanej oliwą. Na wierzchu rozłożyć warstwę kaszy delikatnie ją wmasowując w pasztet.
Piec 60 minut w temperaturze 180⁰C.
Chrupiąca kasza jest dla mnie wabikiem, który mnie przyciąga intensywnie do tego pasztetu... Właściwie przyciaga do kuchni, żeby ten pasztet zrobić ;-) Choć może niedługo doczekamy się jakiegoś lokalu specjalizującego się w dzikiej kuchni. Byłby chyba najtańszy!
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)