Przejdź do głównej zawartości

Mleko lniane

Nasiona bogate w cenne kwasy tłuszczowe omega 3, żelazo, magnez, kwas foliowy, witaminy B₁, B₆, E, błonnik, fitosubstancji pod tajemniczą nazwą lignanów, które mają silne działanie przeciwnowotworowe, ma aż 20% białka a także lecytynę... Superfood! Dodatkowo dostępny od ręki w każdym markecie w bardzo przystępnych cenach. W naszych warunkach klimatycznych rośnie doskonale, więc możemy zaopatrywać się w swój rodzimy, swojski... LEN, bo o nim oczywiście mowa.
Najwięcej lnu produkuje się w celach włókienniczych (odmiany drobnonasienne) i pastewnych (makuchy). Jednak zawartość niezwykle cennego oleju zaskutkowała produkcją również w celach spożywczych i kosmetycznych a również leczniczych (oparzenia, łuszczenie skóry, podrażnienia).

Sposobów na kulinarne wykorzystanie tej potęgi jest całe mnóstwo.
Stosuje się zarówno siemię brązowe jak i złote. Przy czym to drugie jest bogatsze odżywczo i... delikatniejsze w smaku, więc zazwyczaj je właśnie stosuję. Chociaż zdarzają się sytuacje, gdy bardziej odpowiednie jest brązowe. Na przykład w intensywnych farszach (jak ten), wypiekach (podpłomyki gryczane) lub pasztetach (z kalafiora czy podagrycznika).


Zaczynając od zastępnika jajka w wegańskich daniach (2 łyżki mielonego + 5 łyżek wody dokładnie wymieszać), poprzez panierkę (mielone ziarenka zmieszane z przyprawami i solą) do ciągutek :-)
Jednak kilka dni temu zobaczyłam na wegańskiej grupie fb zdjęcie napoju na bazie flaxseed milk... Oj, nie dawało mi spokoju. Tym bardziej, że komentarz pod zdjęciem był bardzo pozytywny.
Mleko z siemienia. Nie myślałam, że to możliwe. Teoretycznie, oczywiście, tak, ale... no właśnie... czy to może być smaczne??? Pod zdjęciem było, że tak... Producenci jednak upychają w niejadalnych produktów tyle dodatków smakowych, że nawet one stają się przebojami rynkowymi (nie przytoczę przykładów, wybaczcie ;-)). Ale naturalne, bez udziwnień, naturalne, surowe?
W moim umyśle już pojawił się obraz gęstego, kremowego mleczka... z odrobiną soli... dosłodzonego najlepszym z najlepszych (w końcu obrabiamy Superfood) daktylem Medjool...

Natychmiast pobiegłam do kuchni i pomimo późnej pory wydoiłam len ;-)


MLEKO LNIANE
1 litr

½ szklanki siemienia lnianego złotego
4 daktyle Medjool
spora szczypta soli
5 szklanek wody

Daktyle zalać wrzątkiem, wypłukać, odsączyć i wypestkować.
Siemię zmiksować z solą, daktylami i dwoma szklankami wody na bardzo gładko.
Dolać jeszcze dwie szklanki wody i zmiksować.
Przecedzić przez podwójnie złożoną gazę lub woreczek do mleka roślinnego.
Resztkę, która zostanie na gazie/w worku zmiksować z ostatnią szklanką wody i ponownie przecedzić przez gazę lub woreczek.
Otrzymane oba płyny wymieszać i używać do granoli, kremów, smoothie, koktajli, lodów...
Jest kremowe, gęste, pyszne na surowo :-) 


Mój N⁰1 w mojej wegańskiej mlecznej krainie :-D


Pozostałą pulpę można użyć podobnie jak resztki po innych roślinnych mlekach czyli do ciast, ciasteczek, pasztetów, chlebów pamiętając, że ta pulpa jest słodkawa... ;-)
W pulpie pozostał prawie cały błonnik, więc świetnie obniża indeks każdej potrawy (szczególnie deserów ;-)), natomiast tłuszcz, białko i witaminki powędrowały do butelek :-)

Biorąc pod uwagę dzisiejszą konieczność starań o zdrowie w środowisku często mało sprzyjającym zdrowiu (niegdyś popularny były słowa naukowca zagranicznego, który obejrzawszy stan zanieczyszczenia śląskiego powietrza na wykresach i w zestawieniach liczbowych, zapytał: Czy tu ktoś przeżył? Ano przeżył i wciąż żyje... i to niemało ktosiów ;-)), stara słowa o "dzielnej kobiecie, która dba o wełnę i len dla rodziny...." zmieniły kontekst lnu, przesuwając go ze strony odzieżowej (choć niedawno widziałam fenomenalne grube, szorstkie lniane ręczniki!) w kulinarną, pozostając aktualne wciąż... Poczytajcie sami:

"Dzielna kobieta - trudno o taką jej wartość przewyższa perły,
serce małżonka ufa jej, nie brak mu niczego,
gdyż wyświadcza mu dobro, a nie zło, po wszystkie dni swojego życia;
Dba o wełnę i len (...)."
Przypowieści Salomona 31:10-14

Komentarze

  1. Swietny pomysł.Zastanawiam sie czy siemię moze byc zmielone wczesniej w młynku .Obawiam się bowiem, że mikser mój nie podoła z rozdrabnianem lnu podczas miksowania z wodą....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że spokojnie może być zmielone. W końcu mleko kokosowe się z wiórków robi a owsiane wychodzi tez z płatków ;-) A może po prostu zalej wcześniej wodą, niech namokną...?

      Usuń
  2. A czy można czymś zastąpić daktyle ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie dowolnym słodzikiem według upodobań. Daktyl daje karmelowy posmak. Podobnie zadziała syrop klonowy. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. A czy można czymś zastąpić daktyle ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy siemię zalać zimną wodą ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie. Gorącą używam tylko do sparzenia daktyli.

      Usuń
    2. Czy siemię nie musi być wcześniej moczone?

      Usuń
    3. Nie musi, choć może, oczywiście. Blendowanie zajmie więcej lub mniej czasu zależnie od mocy blendera ☺️

      Usuń
  5. Dziękuje kochana , super na śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, jak dlugo taki napoj bedzie swiezy i dobry do spożycia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W lodówce wytrzymuje przez 3 dni. Potem, jeśli nie przyyplątał się jakiś bakcyl, delikatnie kwaśnieje. Nie wiem, co się z nim dzieje, ale użyłam do porannej kaszy. testowo. Nic się złego nie działo, ale polecać nie będę, bo jednak nie wiem, co i jak.

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Ulubione śniadanie i o toksyczności siemienia lnianego słów kilka

Dobre śniadanie to podstawa. Moje musi być zdrowe, kolorowe i... smaczne. Rankiem z przyjemnością wstaję, gdy czeka na mnie ulubiona nocna owsianka. Mam swoje ulubione kompozycje smakowe, ale lubię tez nowości. Korzystam z nietypowych owoców, nasion, płatków, żeby urozmaicić codzienne menu. Lubię też poznawać nowości. Jednak nie całkiem jak leci... Wybieram sobie uważnie, z namaszczeniem. Lubię celebrować swoje odkrycia i z pełną "kolumbowską" świadomością rozsmakowywać się, odszukiwać znajome i zupełnie nowe akcenty. Przyjemność jedzenia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie sposób oprzeć się uczuciu cudownej wdzięczności za takie bogactwo. Tej śnieżnej wiosny spotkałam się z tamarillo. Egzotyczny owoc bardziej przypominający pomidora niż śliwkę, choć z zewnątrz wygląda jak śliwka właśnie. Rok temu już go próbowałam. Na kromce chleba. Jednak tym wyglądał, jakby chciał zanurkować w ... owsiance. Przystałam na ten kaprys, owoc kupiłam (przy okazji walcząc zawzięcie z kasjerką o

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Chleb łubinowy z makiem

Pasja chlebowo - piekarnicza trwa. Przynajmniej u mnie. Wiecie, jak to jest. Człek się dorwie do fajnej receptury, kubki smakowe podrygują w oczekiwaniu na nowości, więc kombinuje, próbuje, eksperymentuje a tyle radochy ta pasja przynosi! Druga rzecz to zakwasowe odpady ... Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka: dzień 1. mam 50 g zakwasu i dokarmiam 50 g wody i 50 g mąki, otrzymuję 150 g; dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g; dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????  Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania.