Przejdź do głównej zawartości

Bezglutenowy chleb gryczany na zakwasie

Cierpliwość się opłacała. Mam wspaniały gryczany zakwas stale pod ręką. W każdej chwili mogę upiec dowolny bezglutenowy chleb :-) Na stałe zagościł u nas gryczany, ulubiony córci. 
Korzystając z okazji opiszę proces przygotowania i wypieku takiego chleba krok po kroku dla wszystkich, którym obrazki pomagają (zdecydowanie jestem w tej grupie :-D) przyswajać informacje.



CHLEB GRYCZANY NA ZAKWASIE 
z garnka żeliwnego o średnicy 20 cm

Jeśli zakwas przechowujemy w lodówce, 




jest on w stanie uśpienia i trzeba go przed użyciem do wypieku uruchomić. Co to oznacza w praktyce? Ogrzać, nakarmić, przytulić (no, może to tulenie nie jest konieczne...przynajmniej w aspekcie fizycznym ;-)), jak to w życiu :-) 
Czyli:
Po wyjęciu zakwasu z lodówki dodajemy 100 ml wody, dokładnie mieszamy. Dodajemy 5 łyżek mąki gryczanej i znów dokładnie mieszamy. 




Przykrywamy wilgotną ściereczką i odstawiamy w spokojne miejsce aż do podrośnięcia. U mnie to było 8 godzin.



Do słoja z uruchomionym (widać pęcherzyki powietrza) zakwasem ponownie dodajemy 100 ml wody, mieszamy. Ponownie mąkę gryczaną, tym razem 7 łyżek, mieszamy. 
Przykrywamy wilgotną ściereczką, odstawiamy w spokojne miejsce do podrośnięcia. U mnie 2 godziny.



Teraz już przygotowujemy ciasto na chleb: 

470 g uruchomionego zakwasu ze słoja
350 ml wody
1 czubata łyżeczka soli
370 g mąki gryczanej

Wszystko razem mieszamy bardzo dokładnie, aby nie było grudek. Możemy dodać teraz ulubione ziarenka (słonecznik, dynia, sezam, mak, kminek, u mnie czarnuszka). Znów mieszamy, żeby ziarenka rozprowadzić w całej objętości chlebka. Miskę przykrywamy wilgotną ściereczką, odstawiamy w spokojne miejsce do wyrośnięcia. U mnie cała noc.


Widać wyraźnie pęknięcia i wybrzuszenie świadczące o wyrośnięciu ciasta :-)
A że każda sprawa ma się opierać na zeznaniu dwóch albo trzech świadków, to możemy  zaczynać pieczenie ;-)

Do piekarnika wstawiamy żeliwny garnek, włączamy grzanie na 230⁰C i nagrzewamy 20 - 30 minut. Gorący garnek wyciągamy na grubą dechę (UWAGA! na pewno się trochę przyciemni, używajmy te mniej cenne ;-)), pokrywę wkładamy do piekarnika, żeby nie ostygła. Ciasto chlebowe przelewamy do garnka, nie przejmując się kształtem (co za wolność!), przykrywamy gorącą pokrywą, wstawiamy do piekarnika. Pieczemy 45 minut. Ręką ogaconą długą, grubą rękawicą wyciągamy pokrywę a chleb dopiekamy jeszcze 10 - 15 minut, zależnie od upodobań co do stopnia spieczenia skórki.
Chlebek wyciągamy na kratkę a garnek zamykamy, odstawiamy do wyłączonego piekarnika, żeby wystygł w bezpiecznym miejscu (to niesamowite, gdzie mogą się kręcić i czego dotykać nieświadomi domownicy - cokolwiek i ile razy nie poinformujecie, pozostają w błogiej nieświadomości...)





Komentarze

  1. Wygląda kosmicznie pysznie! Żeby tylko zakwas się udał :( Ostatnio jak robiłam to przez jakiś czas pięknie pachniał - myślałam, że wszystko jest na dobrej drodze, ale nagle zaczął nieprzyjemnie śmierdzieć jakby alkoholem..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, jeśli pojawił się przykry zapach, to najprawdopodobniej się zepsuł :( gryczany łatwiej się psuje niż żytni, niestety. Ale chleb o niebo smaczniejszy, więc warto spróbować raz jeszcze :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d